Marszałek Sejmu zablokował wprowadzenie dodatkowej sankcji wobec posłów za używanie inwektyw i obelg – przeprosiny miałyby być wygłaszane z mównicy sejmowej. Ponad rok temu wniosek o takie zmiany przegłosowali posłowie z Sejmowej Komisji Etyki. Jednak marszałek Sejmu tematu nie podjął, na wniosek nie odpowiedziała także Komisja Regulaminowa i Spraw Poselskich.
Postulat, by dotkliwie karać za parlamentarną „mowę nienawiści" powrócił po tragicznej śmierci prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza. Dyskusję o zaostrzeniu sankcji wywołała sprawa posłanki Henryki Krzywonos-Strycharskiej, która 5 lipca ubiegłego roku z trybuny sejmowej odpowiedziała na pełne kontrowersji wystąpienie posła PiS Zbigniewa Dolaty, który oceniał pracę ustępującego z funkcji rzecznika praw dziecka Marka Michalaka: „Panie Dolata! Miałam do pana szacunek jako do posła. Jest pan zerem. Przepraszam, ale taka jest prawda". Dostała za to oklaski.
Przez telefon
Sprawa trafiła do Sejmowej Komisji Etyki i do dziś nie ma rozstrzygnięcia. Krzywonos-Strycharska złożyła wyjaśnienia i zobowiązała się przeprosić posła Dolatę – zrobiła to telefonicznie. Ale poseł Dolata nie uznał tych przeprosin – domaga się publicznych przeprosin z trybuny sejmowej. – Takich sankcji nie ma jednak w regulaminie Sejmu, bo nasze wnioski z października 2017 r. pozostały bez odpowiedzi. A szkoda, bo publiczne przeprosiny byłby faktycznie w końcu karą mocną i dotkliwą – podkreśla posłanka Izabela Mrzygłocka (PO–KO).
Czytaj także: Mamy duży problem z nienawiścią
Publiczne przeprosiny za znieważenie lub obrazę obowiązują w wielu parlamentach na świecie.