Agnieszka Seńska spędziła kilka miesięcy życia z byłym gangsterem, który podawał się za biznesmena – rozwiedzionego i samotnego. Ryszarda K. poznała przez Internet. Pozwoliła mu zamieszkać u siebie. On zaoferował jej współpracę – miała pozyskiwać lokalizacje pod powierzchnie parkingowe w ramach działalności, jaką oficjalnie prowadził. Wkrótce poprosił ją również o pożyczkę.
– Zapytał, czy mogę pożyczyć pieniądze na inwestycję, jaką zaplanował. Łącznie 150 tys. zł – ufałam mu. Niedługo potem powiedział, że pracuje również dla rządu jako tajny agent i musi wyjechać na jeden dzień. Nigdy nie wrócił. W jego rzeczach znalazłam dowody na to, że nie byłam jego jedyną ofiarą – mówi Seńska.
Okazało się, że Ryszard K. to naprawdę Marek B. W 2000 r. otrzymał status świadka koronnego. Wraz z rodziną dostał nowe nazwisko, dokumenty i ochronę policyjną. Zeznawał w procesie gangu łódzkiej „ośmiornicy", do którego sam kiedyś należał.
Prokuratura w Słupsku poszukiwała go od 2005 r. za wyłudzenie pieniędzy od lokalnego przedsiębiorcy. Po pięciu latach śledztwo zostało zawieszone z powodu nieujęcia sprawcy. W 2011 r. posłano za nim list gończy.
Czy śledczy wiedzieli, że szukają świadka koronnego? Rzecznik Prokuratury Generalnej Mateusz Martyniuk podkreśla, że nie mogli o tym wiedzieć: – Nową tożsamość osoba otrzymuje w ramach programu ochrony świadka koronnego. W Prokuraturze Generalnej nie ma takiej informacji zgodnie z przepisami ustawy o świadku koronnym – mówi.