Obrońcy życia pikietują burmistrza

Przeciwnicy aborcji z podwarszawskiego Błonia jeżdżą na spotkania przedwyborcze ubiegającego się o reelekcję burmistrza Zenona Reszki. Zabierają ze sobą plakaty abortowanych dzieci. Burmistrzowi puszczają nerwy.

Aktualizacja: 21.10.2014 16:28 Publikacja: 21.10.2014 16:14

Wystawa "Wybierz życie" była już pokazywana w 400 polskich miastach. W Błoniu usiłowano ją ustawić t

Wystawa "Wybierz życie" była już pokazywana w 400 polskich miastach. W Błoniu usiłowano ją ustawić trzy razy. Na zdj. ekspozycja w centrum Bydgoszczy

Foto: Materiały Organizatora

Pikiety obrońców życia z Błonia to reakcja na działania Zenona Reszki, który w ostatnich miesiącach trzy razy nie dopuścił do ekspozycji w mieście wystawy „Wybierz życie". Składająca się z 14 ogromnych plansz, na których przedstawione są m.in. abortowane dzieci, wystawa jest dziełem Fundacji Pro – Prawo do Życia. Od 2005 roku była prezentowana w ponad 400 miejscach w całym kraju.

- Decyzje pana Reszki dotyczące blokowania wystawy są dla nas niezrozumiałe. Ponieważ nie odpowiada na oficjalne pisma postanowiliśmy pikietować – mówi Dawid Wachowiak, współorganizator wystawy. – Z jednym banerem przedstawiającym dzieci po aborcji jeździmy na każde jego spotkanie przedwyborcze. Żądamy przywrócenia wystawy. Nasze pikiety zgłaszamy w urzędzie miasta, więc są one legalne – dodaje.

Na kilku spotkaniach burmistrz udawał, że pikiet nie zauważa. – Kiedy odbierałem w poniedziałek w błońskim ratuszu zgodę na zgromadzenie publiczne natknąłem się na pana Reszkę. Mówił żeby nie robić manifestacji. Stwierdził: „ostrzegam póki nie jest za późno" – mówi Wachowiak.

Działacze pro-life pojawili się jednak w poniedziałek na spotkaniu w siedzibie ochotniczej straży pożarnej w Górnej Wsi. Mieli ze sobą plakat przedstawiający burmistrza Reszkę z umieszczonym obok abortowanym dzieckiem i pytaniem: „Czemu pan chce ukryć prawdę o aborcji panie Reszka?". Przez megafon skandowali m.in. hasła: „Stop aborcji". Burmistrzowi puściły wówczas nerwy. Według relacji obrońców życia biegał wokół nich i krzyczał, że jest to przedwyborcza prowokacja. Jednego z działaczy ostrzegał: „Zejdź mi z drogi synku, bo zaraz nie wytrzymam". Wezwał też patrol policji. – Policjanci mówili, że zostali wezwani, bo ponoć używaliśmy wulgaryzmów. A jest to nieprawdą – relacjonuje Wachowiak. – Reakcja burmistrza jest dla nas niezrozumiała. Dlaczego tak bardzo zależy mu na tym, by ukryć prawdę o aborcji skoro 80 proc. Polaków uznało, że nasza wystawa jest potrzebna. Dlaczego nie mogą jej zobaczyć mieszkańcy Błonia – pyta.

Zenon Reszka przyznaje „Rz", że delikatnie puściły mu nerwy. – W brzydki sposób zostałem zaatakowany i przedstawiony jako zwolennik zabijania nienarodzonych – tłumaczy. Dodaje, że nie chce ukrywać prawdy o aborcji. – Zawsze powtarzałem, że jestem przeciwnikiem aborcji. Tymczasem ludziom usiłuje się wmówić zupełnie coś innego – mówi i dodaje, że nie akceptuje jedynie metod jakimi posługują się działacze fundacji. – Wystawa, o którą walczą jest bardzo drastyczna. W moim przekonaniu nie powinna być prezentowana w przestrzeni publicznej. Proponowałem, by została pokazana w Centrum Kultury w Błoniu w zamkniętych pomieszczeniach, gdzie wystawę mogliby zobaczyć dorośli. Ale moja propozycja została odrzucona.

Jego zdaniem, wykorzystywanie tematu aborcji w kampanii przedwyborczej do samorządu jest brudną grą polityczną. – Ten temat zawsze jest obecny w kampanii parlamentarnej, bo to przecież posłowie ustanawiają prawo. Jako burmistrz nic przecież do tego nie mam – wyjaśnia i dodaje, że jeszcze nie wie czy podejmie jakieś kroki przeciwko działaczom pro-life.

Konflikt działaczy fundacji Pro – Prawo do Życia z władzami Błonia zaczął się w połowie maja. Fundacja ustawiła wówczas wystawę wzdłuż ciągu pieszego wiodącego z centrum miasta do stacji kolejowej. Mieli na to zgodę urzędu miasta. Ale wystawa stała tam tylko dwie godziny. Zdemontowano ją, bo jak tłumaczyli urzędnicy, została ustawiona dwa dni przed uzgodnionym terminem. – Oprócz tego mieliśmy telefony od oburzonych mieszkańców, którzy mówili, że taka wystawa nie powinna być prezentowana w przestrzeni publicznej – wyjaśniał „Rz" Zenon Reszka.

Organizatorzy nie poddali się i następnego dnia w uzgodnieniu z proboszczem jednej z parafii ustawili wystawę na terenie przykościelnym. Ale tu wystawa także długo nie postała. Zdemontowała ją straż miejska. – Zadzwoniła do nas osoba z rady parafialnej i powiedziała, że ksiądz prosi o demontaż – mówił nam Marek Książek, zastępca burmistrza Błonia.

Obrońcy życia zapowiadali wówczas, że nie odpuszczą i mieszkańcy Błonia wystawę obejrzą. O zezwolenie na jej ustawienie w pasie drogowym zwrócili się więc do Mazowieckiego Zarządu Dróg Wojewódzkich w Warszawie. Zgodę otrzymali i w połowie września wystawa znów stanęła przy drodze do stacji kolejowej. Stała trzy godziny, bo znów zdemontowała ją straż miejska. Działacze fundacji ustawili ją ponownie. Stała jedynie kilka minut, bo tym razem władze miasta złożyły na policji zawiadomienie, że treści przedstawione na wystawie wywołują zgorszenie publiczne. Sprawą zajęła się prokuratura w Grodzisku Mazowieckim.

We wtorek błońscy działacze pro-life organizują kolejną pikietę. Tym razem przed domem kultury w Radzikowie.

Społeczeństwo
Sondaż: Jak Polacy oceniają pontyfikat papieża Franciszka?
Społeczeństwo
Państwo w państwie. Miliony za śmieci na koszt mieszkańców gminy.
Społeczeństwo
Kruche imperium „Królowej Zakopanego”
Społeczeństwo
Wyborcy jednego z kandydatów na prezydenta zdecydowanie za wysłaniem polskich wojsk na Ukrainę
Społeczeństwo
Motocyklowa nonszalancja na drogach