Pełnomocnik kobiety Szymon Ślósarczyk, radca prawny, podkreślał, że zeznania nie zastąpią opinii biegłego lekarza. Tym bardziej że lekarze w szpitalu, w którym kiedyś przebywał ojciec, informowali o przypadkach, gdy mężczyzna nie miał pełnej świadomości.
Z kolei pełnomocnik drugiej strony, adwokat Magdalena Pawlik, wskazywała, że testamenty często są sporządzane przez osoby starsze i dopiero w przypadku uznania przez sąd, że dana osoba znajduje się w stanie wyłączającym świadome podjęcie decyzji, można mówić o nieważności testamentu. Jeżeli jednak z opinii biegłego sądowego, jak w tej sprawie, wynika, że spadkodawca z uwagi na swój wiek i stan zdrowia w sposób świadomy wyrażał wobec notariusza swoją ostatnią wolę, i to na kilka lat przed śmiercią, to nie sposób negować testamentu z tego powodu.
SN przychylił się do tego stanowiska. Nie zgodził się z wnioskodawczynią, że biegła narzuciła sądom niższych instancji kierunek rozstrzygnięcia, co miało wypaczać jej rolę. Biegła weryfikowała zgromadzony w sprawie materiał dokumentacyjny odnoszący się do leczenia spadkodawcy, ale także analizowała relacje świadków na temat społecznego funkcjonowania mężczyzny i jego zachowania w ciągu kilku lat przed sporządzeniem testamentu. Dostrzegła uwarunkowania jego stanu psychicznego, wynikające przede wszystkim z bardzo podeszłego wieku.
Podeszły wiek a niezdolność do rozporządzeń na wypadek śmierci
W ocenie SN sam podeszły wiek i właściwe mu ograniczenia w postrzeganiu rzeczywistości, w tym także większa podatność na wpływy otoczenia, nie jest czynnikiem przesądzającym o niezdolności do rozporządzeń na wypadek śmierci. Materiał dowodowy nie zawiera informacji o tym, żeby spadkodawca cierpiał na choroby psychiczne, które by znosiły jego zdolność do testowania.
Z kolei stwierdzenia o zamieszkiwaniu spadkodawcy z wnioskodawczynią są pewnym uproszczeniem. Bliskość zamieszkania, w związku tym stały kontakt tych osób, ale także relacja rodzinna ojciec–córka powodowały, że w zasadzie wszyscy członkowie rodziny identyfikowali wnioskodawczynię jako osobę opiekującą się ojcem, który się jednak wyprowadził z zajmowanego wcześniej mieszkania, gdy wziął go do siebie inny członek rodziny – wskazała w konkluzji sędzia Marta Romańska.