W piątek 18 września Sąd Apelacyjny w Warszawie wydał precedensowy wyrok w sprawie rannego w Afganistanie w 2010 r. sierżanta Franciszka Jurgielewicza, dowódcy rosomaka. Pierwszy raz sąd przyznał, że rannemu w walce poza zwykłymi świadczeniami dla żołnierza – odszkodowanie i renta – przysługuje prawo do zadośćuczynienia.
Odszkodowanie nie wystarczy
Sierżant Jurgielewicz, który wskutek ostrzelania rosomoka przez talibów z granatnika przeciwpancernego stracił nogę i częściowo wzrok, domaga się od Ministerstwa Obrony Narodowej ponad 2 mln zł, w tym miliona złotych za cierpienie, stres, czyli krzywdę niemajątkową. Sierżant dostał od MON w sumie prawie pół miliona złotych i rentę wojskową w wysokości 4144 zł miesięcznie.
– Wprawdzie otrzymał niemałe świadczenia, ale jednak nie jest to wystarczająca rekompensata, choćby w zestawieniu z kwotami, jakich się domaga – powiedziała sędzia Marzanna Góral. I wytknęła SO, że w ogóle nie rozpoznał istoty sprawy, ograniczył się tylko do kwestii bezspornych i prawnych, nie powołał nawet biegłego. Wskazała, że podstawę prawną zadośćuczynienia może stanowić art. 417 (2) kodeksu cywilnego. Pozwala on wypłacić je od państwa w wyjątkowych okolicznościach, gdy przemawiają za tym zasady słuszności, a więc moralne, nawet w sytuacji, kiedy państwo nie naruszyło prawa.
Część prawników uważa jednak, że art. 417 (2) k.c. nie jest przewidziany dla rekompensowania szkód wynikłych z całkiem legalnych działań władzy i nie można go zastosować do poszkodowanych funkcjonariuszy państwa, w tym żołnierzy.
Wbrew temu, co twierdził MON i sąd okręgowy, odniesienie ran w misji w Afganistanie należy jednak potraktować jako szczególną sytuację uzasadniającą sięgnięcie po rekompensatę ze względu na zasadę słuszności.