Pani nazwisko często ostatnio pada w kontekście postępowań dyscyplinarnych prowadzonych przez rzecznika dyscyplinarnego sędziów. Ile ich jest? I za co?
Do tej pory zastępca rzecznika dyscyplinarnego Michał Lasota wystosował do mnie dwa pisma, z których wynikało, że podejrzewa mnie o uchybienie godności urzędu sędziego. Pierwsze dotyczyło wpisu na Twitterze: „Tak się kończy mowa nienawiści", który zamieściłam godzinę po tym, gdy byłam świadkiem zamachu na życie prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza podczas finału WOŚP w Gdańsku. Drugie dotyczyło przyjęcia przeze mnie Gdańskiej Nagrody Równości. Na oba odpisałam, a że jednocześnie z drugim wezwaniem zastępca rzecznika zlecił prezesowi mojego sądu i przewodniczącej wydziału sporządzenie opinii służbowych na mój temat, liczę się z tym, że kolejnym krokiem może być przeczesywanie mojego referatu na kilka lat wstecz w poszukiwaniu błędów i uchybień, które mogłyby dać pretekst do wszczęcia kolejnego postępowania dyscyplinarnego.
Czytaj także: Czy zmiany usprawnią funkcjonowanie sądów
Pani i wielu innych sędziów bardzo krytycznie ocenia poczynania Ministerstwa Sprawiedliwości. Tymczasem ono przygotowuje dla was drugą odsłonę reformy.
Po pierwsze, tego, co przez ostatnie dwa lata zrobiono z wymiarem sprawiedliwości, nie da się nazwać reformą. To szeroko zakrojona wymiana kadrowa połączona z podporządkowaniem organów zarządczych w sądach oraz aparatu dyscyplinarnego ministrowi sprawiedliwości, a także z upolitycznieniem Krajowej Rady Sądownictwa. Należy się spodziewać, że owa druga odsłona tzw. reformy może wyglądać podobnie, jeśli nie gorzej. Nieprzemyślane zmiany organizacyjne w sądach skończą się jedynie pogłębionym chaosem, co znacząco przedłuży już i tak niekrótkie postępowania i zachwieje stabilnością sądownictwa.