Były szef KRS: Nie wierzę sygnaliście Giertycha, on chce uniknąć odpowiedzialności

Nie wierzę w to, co twierdzi sędzia Arkadiusz Cichocki. W ten sposób chce uniknąć odpowiedzialności w związku z tzw. aferą hejterską – uważa były przewodniczący Krajowej Rady Sądownictwa sędzia Leszek Mazur.

Publikacja: 28.07.2024 12:55

Leszek Mazur

Leszek Mazur

Foto: materiały prasowe

Sędzia Arkadiusz Cichocki zamieszany w tzw. aferę hejterską uczestniczył w czwartek w posiedzeniu parlamentarnego zespołu ds. rozliczenia rządów PiS. Mówił o m.in. o kulisach przejmowania sądownictwa przez ekipę Zbigniewa Ziobry i funkcjonowaniu KRS. Czy zaskoczyło to pana?

Nie bardzo. Sędzia Cichocki już w przeszłości ujawniał pewne informacje w mediach i zamierzał robić to też w Sejmie. W końcu do tego doszło.

Czytaj więcej

Nowe rewelacje ws. Tomasza Szmydta na komisji Giertycha

Czy uważa pan Cichockiego za sygnalistę zgłaszającego nieprawidłowości, czy raczej za człowieka, który za wszelką cenę chce uniknąć odsiadki?

Nie wiem czy od razu odsiadki, ale odpowiedzialności tak. W tym wypadku może to być jedno i drugie. Człowiek, który twierdzi, że brał udział w tzw. aferze hejterskiej ma świadomość ewentualnych konsekwencji swoich czynów. Dlatego uważam, że sędzia Cichocki stara się w ten sposób uniknąć odpowiedzialności.

Czy wierzy pan w twierdzenia Cichockiego?

Moje doświadczenia osobiste w kontaktach z nim skłaniają mnie do oceny, że to człowiek niewiarygodny. W przeszłości nagrywał prywatne rozmowy, potem je upubliczniał, zachowywał się skrajnie nielojalnie i wręcz nieetycznie. Zresztą nie tylko w kontaktach ze mną. Romans z żoną Tomasza Szmydta to najlepszy przykład. Jednak moje doświadczenia zawodowe wskazują na sytuacje, w których prawda jest pomieszana z fałszem, a ich rozdzielenie to niełatwe zadanie. Sytuacja, w jakiej znajduje się sędzia Cichocki od 2019 r. przemawia za przewagą fałszu.

Cichocki przyznał też, że został tzw. faksowym prezesem sądu w Gliwicach. Mówił, że początkowo tej propozycji się opierał, ale ostatecznie nie miał wyboru. Miał usłyszeć od Łukasza Piebiaka wiceszefa MS: albo będziesz pracować z nami, albo pożegnaj się z jakąkolwiek formą kariery. Czy w ten sposób były obsadzane stanowiska w polskich sądach?

Nie przypuszczam, żeby tak się to kiedykolwiek odbywało. Według mnie te twierdzenia są niepoważne. Jednak nigdy nie byłem prezesem sądu, wiec nie mogę mówić o własnych doświadczeniach.

Ale był pan szefem KRS i raczej wiedział pan co nieco o doborze kadr w sądach.

Nigdy nie spotkałem się z czymś takim i nigdy nie słyszałem o jakichkolwiek szantażach, czy przymuszaniu do objęcia stanowiska prezesa, czy wiceprezesa w sądzie. Jestem przekonany, że nie miało to miejsca. Powtórzę, nie wierzę w słowa sędziego Cichockiego w tym zakresie.

Pana brat był prezesem sądu apelacyjnego w Katowicach. Czy były jakieś naciski?

Mój brat został prezesem sądu zgodnie z przepisami. Przez nikogo nie był szantażowany ani zmuszany do objęcia tej funkcji. Nie było w tym wypadku żadnych takich kontrowersji jakie opisuje sędzia Cichocki. Z tego co wiem nominację uważał za wyróżnienie ale i wielką odpowiedzialność i nie wyobrażał sobie na przykład przerwania kadencji poprzez ubieganie się o jakiś awans w czasie jej trwania.

Sędzia Cichocki mówił też w czwartek o tym, jak obsadzana była KRS nazywana neoKRS. Otóż o tym, kto miał zostać członkiem neoKRS decydowało Ministerstwo Sprawiedliwości, a Łukasz Piebiak miał zapewniać także podpisy pod listą poparcia. Czy to prawda?

Pod moją listą poparcia podpisy zbierałem sam i nie pomagał mi w tym minister Piebiak. Nie wiem, jak dokonywany był wybór innych sędziów - kandydatów do KRS.

Wiceminister miał proponować Cichockiemu zebranie za niego podpisów pod listą poparcia.

Im dłużej te listy poparcia były ukrywane tym więcej informacji o możliwych nieprawidłowościach do mnie docierało. Po ujawnieniu list mogliśmy się przekonać, kto i ile podpisów składał. Nie mam wiedzy o tym, żeby resort sprawiedliwości ułatwiał, czy załatwiał dostanie się kogokolwiek do KRS.

Cichockiemu zasiadanie w KRS miał zaproponować Piebiak. Czy ktoś panu proponował członkostwo w KRS?

Rozmawiałem o tym z bratem. Poza tym nikt do mnie nie przychodził, nikt nie składał mi wizyt. Sam przedstawiłem swoją kandydaturę.

Czytaj więcej

Tomasz Pietryga: Roman Giertych bierze się za „Kastę” i stawia sędziom najcięższe zarzuty

Jak zbierane były podpisy pod pana listą?

Bezpośrednio, osobiście. Zbierałem je podczas spotkań z sędziami głównie w swoim okręgu częstochowskim. O podpisy zabiegłem też na Śląsku spotykając się z sędziami.

Zapytam wprost, czy sądzi pan, że Łukasz Piebiak mógł fałszować wybory członków do KRS?

Nie mam żadnych podstaw, aby tak twierdzić. Procedura zakłada pewien udział Ministerstwa Sprawiedliwości, możliwe jest, że wiceminister miał wpływ na kształtowanie składu KRS. Jednak nie wiem, jak to w rzeczywistości wyglądało. Jestem za to pewien prawidłowości własnego powołania do KRS i swojej listy poparcia.

Według Cichockiego w wątpliwy sposób miała też być obsadzana nieistniejąca już Izba Dyscyplinarna SN. Jak mówił, PiS miał stworzyć ją po to, żeby wydalać z zawodu tych, którzy nie byli po ich myśli. Co pan na to?

Chyba nikt z zawodu nie został wydalony z takiego kręgu sędziów.

Ale wielu sędziów było zawieszanych. Sędziowie Igor Tuleya, Paweł Juszczyszyn czy Piotr Gąciarek.

Pewne skrajne sytuacje wymagają stosowania radykalnych środków, aby zapobiec chaosowi. Środki te stosowały powołane do tego organy, zgodnie z prawem, choć taka ocena jest kontestowana. Poza tym podczas funkcjonowania Izby Dyscyplinarnej nie wzrosła znacząco liczba postępowań dyscyplinarnych w polskich sądach.

Cichocki zeznawał też, że w KRS były plany poszerzenia jej dostępu do danych osobowych w sądach. Pozytywną opinię wobec tego rozwiązania wydał Tomasz Szmydt, sędzia podejrzany o szpiegostwo, który uciekł na Białoruś. Był wtedy szefem biura prawnego KRS. Czy niepokoi to pana?

To mnie bardzo niepokoiło. Jednak nie ze względu na zagrożenie dla bezpieczeństwa danych osobowych, ale ze względu na zagrożeniem dla finansów KRS.

Co ma pan na myśli?

Opinia Tomasza Szmydta, o której Pan mówi została wydana w 2019 r. w związku uchwaleniem ustawy dotyczącej RODO i potrzebą dostosowania do nich funkcjonowania Rady. Nie byłem z tego powodu zadowolony, ponieważ były to dodatkowe zadania dla Rady. Inaczej postrzegał to jednak sędzia Maciej Nawacki, który był szefem komisji RODO w KRS. Forsował on rozwiązanie, zgodnie z którym w KRS miałaby powstać swoista super komisja, nie podlegająca przewodniczącemu. Jej członkowie mieliby kontrolować sądy wyższych instancji w całym kraju pod względem ochrony danych osobowych. Za każdy dzień takiej pracy członek komisji otrzymywałby ok. 1 tys. zł diety.

Czyli nieźle by się na tym dorobili.

Zgadza się. I według mnie przede wszystkim o to chodziło. Z przeprowadzonych wyliczeń wynikało, że działania tej komisji kosztowałyby KRS dodatkowe 2 mln zł w ciągu kadencji.

Jednak taka komisja nie powstała.

Zamówiona przez mnie już wcześniej opinia eksperta wykluczyła konieczność tworzenia komisji o takim specjalnym charakterze, tzn. wykonywania zadań związanych z RODO w tak szerokiej formule. I sądziłem, że temat został zamknięty. Jednak sędzia Nawacki podczas mojej nieobecności złożył własny projekt regulaminu tej komisji. Zastępujący mnie sędzia Dariusz Drajewicz zadekretował ten wniosek do zaopiniowania, a Tomasz Szmydt wydał pozytywną opinię. Byliśmy w bardzo trudnej sytuacji. I robiłem wszystko, żeby to zablokować. Temat na szczęście umarł śmiercią naturalną, kiedy wybuchła tzw. afera hejterska.

Czy Tomasz Szmydt mógł w KRS zdobyć jakieś dane osobowe cenne dla wywiadów obcych państw?

Tomasz Szmydt rzeczywiście miał dostęp do pewnych danych wrażliwych w KRS. Jednak dostęp do zdecydowanie szerszych danych miał szef biura KRS, którym finalnie nie został, czy sam Szmydt w sądzie administracyjnym. Ujawnienie przez Szmydta informacji, które mógł zdobyć w KRS nie stanowiłoby wielkiego zagrożenia.

Czy nie uważa pan, że czas już na rozliczenie afery hejterskej i gruntowną zmianę Krajowej Rady Sądownictwa?

Tzw. afera hejterska powinna być zbadana od lat, dawno rozliczona i zamknięta. Zwracaliśmy się o informacje w tej sprawę do prokuratury, jednak uzyskiwane informacje były rutynowe. Uważam też, że należy dokonać zmian w powoływaniu i funkcjonowaniu KRS. W przeciwnym razie Rada będzie pozbawiona naturalnej legitymacji środowiska sędziowskiego. Sędziowie muszą mieć przeświadczenie, że w sposób realny biorą udział w kształtowaniu KRS.

Czytaj więcej

Roman Giertych o sygnaliście: Powiedział prawdę, więc jest na wakacjach, a nie w areszcie

Sędzia Arkadiusz Cichocki zamieszany w tzw. aferę hejterską uczestniczył w czwartek w posiedzeniu parlamentarnego zespołu ds. rozliczenia rządów PiS. Mówił o m.in. o kulisach przejmowania sądownictwa przez ekipę Zbigniewa Ziobry i funkcjonowaniu KRS. Czy zaskoczyło to pana?

Nie bardzo. Sędzia Cichocki już w przeszłości ujawniał pewne informacje w mediach i zamierzał robić to też w Sejmie. W końcu do tego doszło.

Pozostało 95% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Nieruchomości
Myśliwi kontra właściciele gruntów. Rząd chce chronić prawo własności
Podatki
Zapowiada się kolorowa jesień w podatkach. Wiemy, co planuje rząd Tuska
Praca, Emerytury i renty
Dodatek do emerytury. Wielu seniorów nie wie, że ma do niego prawo
Edukacja i wychowanie
Resort edukacji przygotowuje szkoły na upały. Będą nowe przepisy
Materiał Promocyjny
Aż 7,2% na koncie oszczędnościowym w Citi Handlowy
Sądy i trybunały
Czas na reformę. Rząd odkrywa karty w sprawie Sądu Najwyższego i neosędziów
Materiał Promocyjny
Najpopularniejszy model hiszpańskiej marki