Sędzi udało się uniknąć zaszufladkowania. W odróżnieniu choćby od aktywistów – celebrytów z Iustitii, którzy dla jednych stali się bohaterami walki o praworządność, dla innych politykami w togach. Barbara Piwnik unikała zaś politycznych spięć. W mediach prezentowała się jako osoba empatyczna, ale chłodno oceniająca rzeczywistość sądową. Podkreślała na każdym kroku, że nie godzi się, by sędziowie wtrącali się do polityki.
Ten dystans, połączony z krytycyzmem wobec własnego środowiska oraz obrazem z przeszłości, kiedy rozprawiała się z budzącymi powszechną grozę gangsterami z Pruszkowa, zbudował wizerunek szczególny. Na jej wzorcu tworzyło się wręcz społeczne wyobrażenie sędziego idealnego. O niedobrym epizodzie z przeszłości, kiedy to za namową premiera Leszka Millera została ministrem sprawiedliwości, o mały włos nie doprowadzając do przedawnienia matek polskich afer – FOZZ – jedni zapomnieli, inni wybaczyli. Bo sędzia Piwnik nie podlega przecież ocenom przewidzianym dla zwykłych śmiertelników.
Czytaj więcej
Poziom przygotowania prokuratorów i adwokatów się obniża – mówi Barbara Piwnik, odsunięta od procesu o zabójstwo.
Ale jest też druga twarz Barbary Piwnik, znana nie z mediów, ale z sali sądowej. Ten wizerunek znany jest nielicznym – sędziom oraz prokuratorom i adwokatom. Dla wielu z nich Piwnik nie jest symbolem Temidy. Wręcz przeciwnie, jest kimś, kto nie szanuje uczestników postępowania, no może oprócz oskarżonych.
Szczególnie nie lubią jej prokuratorzy. Mentorskie połajanki w czasie rozpraw stały się dla nich chlebem powszednim. Wielu panicznie unika spraw z jej udziałem. Dla nich jest przykładem arogancji, wywyższania się, czyli tego, czego na sali sądowej absolutnie być nie powinno. Bo co innego wymagania, aby uczestnicy procesu przychodzili do sądu przygotowani, a co innego szacunek do nich.