Piastunów poszczególnych rodzajów władzy nie dotyka na co dzień żadna zewnętrzna siła zmuszająca do posłuchu. Jeżeli rozumieją podstawy działania demokratycznego państwa prawnego, szacunek ten przychodzi im z łatwością. I to niezależnie od tego, czy przypadł im zaszczyt piastowania funkcji ustawodawczych, wykonawczych czy sądowniczych.
Nie jest możliwe efektywne funkcjonowanie władzy ustawodawczej, jeśli organy władzy wykonawczej oraz sądowniczej nie będą uznawały nowo tworzonych przepisów. W demokratycznym państwie prawnym władza ustawodawcza nie ingeruje nowymi przepisami w uprawnienia przyznane już przez administrację na gruncie przepisów dotychczasowych, a organy władzy sądowniczej nie roszczą sobie pretensji do samodzielnego rozstrzygania spraw powierzonych administracji lub do negowania decyzji tejże, jeżeli uprawniony podmiot w ustawowym terminie nie domaga się kontroli sądowej. Dla sensownego działania organów władzy sądowniczej niezbędne jest natomiast przekonanie, że wszystkie inne organy władzy publicznej staną murem za prawomocnymi rozstrzygnięciami sądowymi, czyniąc wszystko, co możliwe, w celu ich urzeczywistnienia.
O tym, że istnienie współczesnego państwa opiera się na opisanym szacunku, łatwo zapomnieć. Szybko bowiem przyzwyczajamy się do rzeczy dobrych. Warto jednak uzmysłowić sobie, że wszystkie trzy rodzaje władzy publicznej posługują się na co dzień nie fizycznym władztwem nad kimkolwiek, ale aktami konwencjonalnymi. Najczęściej czystą kartką papieru, uzupełnianą następnie określoną treścią, pieczęciami, podpisami itp. Akty te swoją siłę czerpią z uznania ich mocy przez wszystkie organy władzy publicznej. Dopiero po tym moc tych aktów uznają wszyscy ich adresaci znajdujący się poza strukturami władzy. Ewolucja struktur państwowych wykazała, iż każda władza ma tendencję do poszerzania swoich wpływów. W odpowiedzi na to powstała idea konstytucjonalizmu, to jest związania organów władzy publicznej aktem prawnym o randze nadrzędnej względem bieżącej działalności politycznej. Aktem, któremu każda władza – niezależnie od jej indywidualnych walorów czy przywar, reprezentowania światłych idei czy tkwienia w zabobonie – będzie musiała się podporządkować. Również w Polsce idea konstytucjonalizmu znalazła urzeczywistnienie w uchwaleniu konstytucji (jako drugiej na świecie po amerykańskiej). Udało się także wykształcić pokolenia obywateli rozumiejących sens istnienia ustawy zasadniczej. To dzięki przekonaniu o korzyściach płynących z „rządów prawa" po okresie pierwszych dziesięcioleci PRL, kiedy normy konstytucyjne pozostawały „prawem na papierze", utworzono organ powołany do kontroli konstytucyjności prawa.
Aktualny sposób rozstrzygania o konstytucyjności prawa wynika wprost z przepisów Konstytucji RP z 1997 r., przyjętej przez Zgromadzenie Narodowe oraz poddanej pod ogólnonarodowe referendum.
Nie jest zasługą ani winą obecnych sędziów Trybunału Konstytucyjnego to, że rozstrzyganie kwestii konstytucyjnych odbywa się w modelu jednoinstancyjnym, a orzeczenie o niekonstytucyjności ma charakter ostateczny i nie wymaga potwierdzenia przez kogokolwiek (art. 190 ust. 1 Konstytucji). Jest także wyłącznie wynikiem dalekowzroczności ojców konstytucji, że sędziów Trybunału zobowiązano do podległości wyłącznie jej przepisom (art. 195 ust. 1 konstytucji). Odróżniono ich tym samym od pozostałych sędziów, którzy podlegają także ustawom zwykłym (art. 178 ust. 1 konstytucji). Właśnie ze względu na to, że sędziowie TK nie są „sługami dwóch panów", wszystkie pozostałe organy władzy publicznej nie muszą samodzielnie rozstrzygać kwestii konstytucyjnych.