Sprawa jest poważna, dotyczy wielomilionowego oszustwa. Występują w niej dwaj główni podejrzewani. Przedmiotem badania jest obszerna dokumentacja. Celem badań jest wykazanie autentyczności bądź nieautentyczności podpisów znajdujących się w obrębie zgromadzonych dokumentów. W razie wykazania nieautentyczności podpisów należało wykonać badania mające udzielić odpowiedzi, czy fałszerstwa i oszustwa dokonała druga z typowanych osób. Sprawa wydaje się – z kryminalistycznego punktu widzenia – prosta, z punktu widzenia eksperta – wręcz banalna.
Sprawę prowadzi prokuratura rejonowa, postępowanie nadzoruje doświadczony prokurator. Do sprawy powołuje biegłego z listy Sądu Okręgowego w C. Jakimi przesłankami się kieruje? Nie wiadomo, za to wiadomo, że biegły jest pracownikiem administracyjnym prokuratury okręgowej, której podlega prokurator z prokuratury rejonowej.
Zaczyna się jak kryminał
Następnie biegły wykonuje opinię, wydawać by się mogło, wręcz szkolną. Podpisy kwestionowane są czytelne, materiał porównawczy typowanych osób w pełni adekwatny, nawet do tego stopnia, że podpisy o treści „Kowalski Jan" dokładnie w takiej samej formie – „Kowalski Jan" pobrano jako materiał porównawczy od obu podejrzewanych.
Biegły w opinii posługuje się ogólnikami, skrótami myślowymi. Oczywiście z tego powodu nie można czynić mu zarzutu, jednak w tak istotnej sprawie wydaje się zasadna szeroka argumentacja wniosków. Zadziwia natomiast konkluzja. W swojej opinii wyklucza autentyczność rzeczonych podpisów i dalej pisze, że nie może się wypowiedzieć, kto dokonał fałszerstwa. Twierdząc, że „podpisy powstały w wyniku naśladownictwa" i nie może ich porównać z wzorami pisma drugiej z typowanych osób.
Kwestionowanych podpisów jest kilkanaście. Są czytelne, obszerne, składają się z zapisu imienia i nazwiska, znajdują się na różnych dokumentach, złożone były w różnym czasie. Biegły we wnioskach mówi o tym, że podpisy „Kowalski Jan" nie zostały nakreślone przez Jana Kowalskiego, ale też nie można stwierdzić przez kogo. Nie może odnieść się do tej kwestii ani teraz, ani w przyszłości, ponieważ „podpisy dowodowe mają niewystarczającą ilość cech". Prokuratura zamierza sprawę umorzyć z powodu niewykrycia sprawcy.
Pewnie nigdy ta sprawa nie ujrzałaby światła dziennego, gdyby nie przypadek. Zaangażował się w nią urząd skarbowy, domagając się należnych mu pieniędzy. Pojawiły się nowe dokumenty, sprawę dostał do prowadzenia inny prokurator. Wobec nowych, kolejnych dokumentów zaszła konieczność przeprowadzenia dalszych badań identyfikacyjnych. Powołany nowy biegły wskazał sprawcę fałszerstwa, jednego z typowanych poprzednio mężczyzn (tego samego, którego poprzedni biegły wykluczył).