Po wyborach powrócił w debacie publicznej temat tzw. przywracania praworządności, czyli zmian prawnych i organizacyjnych, które mogłyby nastąpić po zmianie większości rządzącej. Zanim jeszcze powołano nowy rząd, wielu prawników zgłosiło się do mediów z propozycjami zmian. Wśród tych głosów pojawiają się pomysły radykalne, często naruszające podstawowe zasady konstytucyjne i to w stopniu poważniejszym niż łącznie wszystkie działania ostatnich ośmiu lat.
Tym niemniej podstawowym założeniem dalszych rozważań będzie legalność działań nowej władzy. Nie da się bowiem przywracać praworządności za pomocą działań niepraworządnych. To aksjologiczna sprzeczność. Działanie polegające na naginaniu lub wręcz łamaniu zasad prawa nie byłoby żadnym przywracaniem praworządności, lecz pogłębieniem problemów prawnych, z którymi borykamy się obecnie.
W gestii ministra sprawiedliwości
Co zatem mogłoby się stać pod względem prawnym? Najprościej oczywiście wykonać działania, które wymagają jedynie jednoosobowej decyzji ministra sprawiedliwości. Można się spodziewać, że z delegacji mogą wrócić do orzekania sędziowie zajmujący w ministerstwie wyższe stanowiska funkcyjne. Wątpliwe jednak, by zmiany dotknęły większego grona spośród 160 sędziów delegowanych na niższe stanowiska. Jak dotąd żadna władza nie zdecydowała się na rezygnację z delegacji sędziów do ministerstwa. Jest to tradycja sięgająca okresu międzywojennego. O ile warto pomyśleć o skróceniu delegacji czy też ograniczeniu liczby delegowanych, to całkowita rezygnacja z delegowania sędziów do MS i powierzenie ich obowiązków (także w zakresie nadzoru nad sądami) w całości urzędnikom służby cywilnej mogłyby być szkodliwe zarówno dla sądów, jak i dla procesu legislacyjnego. Oczywiście jeżeli nadzór na sądami pozostałby w gestii MS.
Druga sfera to delegacje sędziów do sądów wyższego rzędu. To również jednoosobowa decyzja ministra. Można spodziewać się, że delegacje te będą weryfikowane, a niektóre z nich mogą zostać odwołane. Zwłaszcza odnośnie do sędziów uznawanych za blisko związanych z obecną władzą.
Trudno jednak oczekiwać jakichś masowych zmian w tym zakresie. Z uwagi na powszechnie znane olbrzymie opóźnienia w zakresie nowych nominacji, sądy wyższego szczebla opierają się w coraz większym stopniu na sędziach delegowanych. Nagłe przerwanie większej liczby delegacji spowodowałoby po prostu upadek tych sądów, a żadna władza polityczna nie będzie sobie mogła na to pozwolić. I to pomimo najnowszej linii orzeczniczej ETPC, w której słusznie poddano krytyce instytucję delegacji ministerialnych, która na pewno idei niezawisłości nie służy.