Wszystko zaczęło się od sprawy rozwodowej, podczas której przyszły obwiniony został substytutem innego radcy prawnego. Później przejął prowadzenie sprawy, zostając głównym pełnomocnikiem. Ponieważ jednak sprawa potoczyła się nie po myśli klienta, ten nie był zadowolony z działań swojego pierwszego pełnomocnika. Pozwał go więc o odszkodowanie. Wówczas obwiniony wystąpił jako... pełnomocnik pozwanego, czyli tego radcy prawnego, którego początkowo był substytutem.
Pion dyscyplinarny samorządu dopatrzył się tu konfliktu interesów i naruszenia zasad etyki zawodowej. Sąd izbowy wymierzył więc radcy prawnemu karę pieniężną w wysokości dwukrotności minimalnego wynagrodzenia. Po odwołaniu Wyższy Sąd Dyscyplinarny zmniejszył ją jednak do 1,5-krotności. Obwiniony postanowił jednak złożyć kasację do Sądu Najwyższego.
SN: Trzeba zawiadomić o przyczynach nieobecności na rozprawie
Izba Odpowiedzialności Zawodowej oddaliła kasację jako oczywiście bezzasadną. Żaden z ośmiu jej zarzutów nie został uznany za uzasadniony przez skład orzekający. Dwa pierwsze dotyczyły naruszenia art. 6 kodeksu postępowania karnego, tj. prawa do obrony. Miało ono polegać na rozpatrzeniu sprawy pod nieobecność obwinionego, mimo iż zawiadomił on, iż jest chory.
Sędzia sprawozdawca Paweł Wojciechowski wskazał jednak, że pierwszy zarzut dotyczył naruszenia prawa do obrony w I instancji, a zatem wychodzi poza zakres kontroli kasacyjnej. Zarzut drugi odnosił się zaś do niewłaściwego skontrolowania tego naruszenia przez sąd odwoławczy. W tym kontekście sędzia wskazał, że przywołany w kasacji art. 117 k.p.k. stosuje się jedynie pomocniczo do art. 68[3] ustawy o radcach prawnych. Ten ostatni przepis mówi o zaświadczeniu lekarskim. Nie można uznać, że mailowe powiadomienie o chorobie było wystarczające.
Dlatego w ocenie składu orzekającego sąd II instancji trafnie uznał, że potrzebne jest tu zaświadczenie lekarskie. Tymczasem obwiniony dostarczył już po fakcie zaświadczenia, wskazujące jedynie, że jest on w czasie procesu leczenia – ale nie wynikało z nich, iż nie mógł stawić się na rozprawie. Wbrew twierdzeniom skarżącego WSD odniósł się też punkt po punkcie do wszystkich zarzutów z odwołania.