Nawet przedstawiciele opozycji coraz wyraźniej upatrują we wdrożeniu wynegocjowanego z Komisją Europejską (miejmy nadzieję na poważnie) kompromisu, który ma wyrażać ostatnia nowela ustawy o SN, nadziei na zakończenie sporu o odblokowanie należnych Polsce funduszy z KPO. W centrum tego przedsięwzięcia znalazł się niespodziewanie Naczelny Sąd Administracyjny.
Okazało się, że dobrym sądem w tym wypadku jest NSA, a nie Sąd Najwyższy, i choć padają pytania dlaczego, nie ma na nie odpowiedzi. Jeśli nie ma, to pomyślmy, jaka mogłaby być.
Czytaj więcej
W piątek Sejm przyjął nowelizację ustawy o Sądzie Najwyższym, wdrażającej ustalenia rządu z Komis...
Nie bardzo wierzę, jak sugeruje minister ds. Unii Szymon Szynkowski vel Sęk, negocjator tego porozumienia, że po ustaleniu zastrzeżeń Komisji Bruksela dostała od strony polskiej kilka rozwiązań, i wybrała ni stąd, ni zowąd akurat NSA. Gdybym miał szukać racjonalnego wyjaśnienia, to nie chodzi o to, że w SN trwa od kilku lat podział na starych i nowych sędziów oraz tarcia między nimi, delikatnie mówiąc, bo w NSA też jest nowych sędziów sporo, a z miesiąca na miesiąc nowych będzie więcej, zwłaszcza gdyby NSA dostał nowe kompetencje w sprawie dyscyplinarek i testów sędziowskich. Co może różnić NSA od SN? W NSA spór między sędziami nie jest tak ostry, a przynajmniej nie jest tak eksponowany na forach publicznych.
Normalnie byłoby wiele argumentów za tym by dyscyplinarkami i testami sędziowskimi zajmowali się sędziowie SN, choć niekoniecznie wyłącznie karniści, gdyż nigdy tak nie było. Ważniejsze jest to, że w tym sporze między sędziami, dzielonymi według tego, za których rządów i jakim trybie zostali powołani, zwłaszcza na wyższe szczeble, w szczególności właśnie do SN, sędziowie SN najbardziej mogą być zainteresowani. Na dodatek prezentują rzadko spotykany „solidaryzm”, jak głośna uchwała trzech izb SN z wyłączeniem całej ówczesnej garstki nowych sędziów, zachęcająca do podważania ich nominacji czy niedawne publiczne oświadczenie 30 starych sędziów, że nie będą orzekać z nowymi.