Nawet premier powiedział w Sejmie przed głosowaniem prezydenckiej noweli ustawy o Sądzie Najwyższym, która ma odblokować unijne pieniądze, że nie wie kiedy dokładnie wpłyną one do Polski, ale liczy, że będzie to na przełomie tego i przyszłego roku. Jak będzie, może nie wiedzieć nawet Bruksela.
Narasta jednak fala różnych wypowiedzi wróżących niepowodzenie tego porozumienia, osiągniętego po długich miesiącach oczekiwań a zawartego jeszcze przed uchwaleniem powiązanej z nim ustawy "naprawczej" SN. Wielu prawników mówi np., że likwidacja Izby Dyscylinarnej to zmiana szyldu, choć nie znamy jeszcze jej składu, a wysoki przedstawiciel "starej" części SN mówi, że porozumienie to "kroczek w drodze do praworządności". Nie wiem, jak mierzył, może kroczek, może skok. Ważne, że jest ugoda, a ugoda z natury swej nie przyjmuje 100 proc. stanowiska jednej ze storn, zwykle w negocjacjach zawyżonego, ale zawiera ustępstwa. A jej wartość w pierwszej kolejności oceniać będą strony, które ją zawały.