Targ o pieniądze z Funduszu Pracy na aktywizację zawodową przybiera na sile. Resort pracy domaga się co najmniej 500 mln zł, ale na tyle nie chce się zgodzić Ministerstwo Finansów. Na ul. Świętokrzyskiej nieoficjalnie mówi się, że kwota ta nie będzie wyższa niż 350 mln zł. Ostateczną decyzję o tym, ile środków zostanie odmrożonych, Jacek?Rostowski podejmie w poniedziałek.
Jak wynika z naszych informacji, to właśnie na początek przyszłego tygodnia zaplanowano kolejną turę rozmów w tej sprawie. Obie strony chcą, aby przed złożeniem wniosku o wypłatę kwota ta była z góry ustalona. W ten sposób unikną sytuacji, w której Ministerstwo Finansów będzie odrzucać kolejne wnioski resortu pracy, bo nie zaakceptuje proponowanych kwot. – Jeśli obie strony trochę odpuszczą, to się dogadamy – mówią ministerialni urzędnicy.
Resort pracy policzył, że za te pieniądze udałoby się zaktywizować około 100 tys. bezrobotnych. – Przeprowadziliśmy badanie efektywności urzędów pracy. Okazuje się, że aż 55 proc. bezrobotnych, którzy dostali wsparcie, wyszło z bezrobocia
– mówi „Rz" Jacek Męcina, wiceminister odpowiedzialny za rynek pracy. – To oznacza, że dzięki dodatkowym pieniądzom moglibyśmy pomóc w zatrudnieniu aż 55 tys. osób – dodaje. To obniżyłoby stopę bezrobocia o 0,5 pkt proc.
Ministerstwo Pracy chciałoby pozyskane środki przeznaczyć głównie na staże absolwenckie, szkolenia w firmach z obietnicą zatrudnienia, a dla osób starszych na prace interwencyjne. W dalszej kolejności urzędy będą refundować utworzenie stanowiska pracy i dofinansowanie nowych firm. Obecnie w ramach Funduszu Pracy zgromadzonych jest ok. 5 mld zł. Na koniec tego roku dojdą do tego kolejne 2 mld.