W pierwszych dniach stycznia padły na farmie pod Berlinem trzy bawoły. Podejrzewano chorobę niebieskiego języka, także spore zagrożenie dla zwierząt, ale prawda okazała się gorsza: testy wskazały na pryszczycę.
Dziś w nocy niemieckie służby pilnie sprawdzały, czy znaleziono drugie ognisko pryszczycy, ale na szczęście obawy się nie potwierdziły, zarażona koza jest wolna od tej choroby. – Oznacza to, że pozostało jedno ognisko w Brandenburgii, nad którym ubolewamy. Niemcy nadal nie są wolne od pryszczycy, ale przynajmniej choroba zwierząt się nie rozprzestrzeniła – mówił dziś rano Cem Özdemir, federalny minister rolnictwa, w wywiadzie dla radia radia Deutschlandfunk. W całej Brandenburgii wstrzymano przemieszczanie się zwierząt.
Kiedy ostatnio pryszczyca była w Polsce?
To pierwszy przypadek pryszczycy w Niemczech od… 1988 r., jednak nad Wisłą ta choroba ostatnio była notowana w 1971 r., więc „najstarsi weterynarze jej nie pamiętają", jak to ujął główny lekarz weterynarii Krzysztof Jażdżewski. Jednak wszyscy biorą ją bardzo poważnie. Służby są w stanie podwyższonej gotowości, a eksport mięsa i zwierząt z Brandenburgii jest wstrzymany, ponieważ pryszczyca to zły sen służb sanitarnych; może przynieść ogromne straty hodowcom i producentom nie tylko mięsa, ale nawet przetworów mlecznych.
- Postawiliśmy inspekcję w stan najwyższej gotowości i to nie jest kokieteria z mojej strony, tylko naprawdę boimy się tej choroby – mówił Krzysztof Jażdżewski, główny lekarz weterynarii, podczas spotkania z dziennikarzami w czwartek. Na ewentualne próbki czeka w gotowości Instytut Weterynarii w Puławach, który został wyznaczony na centralne laboratorium do badania.
Czytaj więcej
Międzynarodowy handel żywnością mierzy się z wieloma wyzwaniami, od problemów związanych z chorobami zwierząt, poprzez logistykę, po politykę handlową poszczególnych państw, która wpływa na relacje między kupującymi a sprzedającymi.