Początki były trudne. Zaskoczony zwycięstwem wyborczym Jarosław Kaczyński postawił na czele MSZ Witolda Waszczykowskiego, dyplomatę bez finezji. Zabrakło też jednego ośrodka polityki zagranicznej: za sprawą Zbigniewa Ziobry Polska poszła na zwarcie z Unią w sprawie praworządności, a później z Izraelem i środowiskami żydowskimi w sprawie ustawy o Holokauście. Cena polityczna była ogromna.
Ale od tej pory wiele udało się naprawić. Polska pokazała, że jej obecność w Unii nie musi się sprowadzać do wypełniania zaleceń Niemiec i Francji. Pod jej naciskiem system, w którym to Bruksela, a nie władze narodowe decyduje o polityce azylowej, został porzucony. Polska nie pozwoliła także na neutralność emisji CO2 do 2050 r. bez wsparcia krajów, które mają tu większe opóźnienia. A plan Francji budowy mniejszej, zintegrowanej Unii wokół euro został odrzucony przez Niemcy po części w obawie przed izolowaniem Polski.