Kaczyński karze Migalskiego

Czy wyrzucenie popularnego europosła oznacza, że w partii nie ma miejsca dla polityków rzutkich i samodzielnych?

Aktualizacja: 03.09.2010 08:39 Publikacja: 03.09.2010 01:49

Już wiadomo, co będzie najbardziej komentowanym wydarzeniem politycznym tego weekendu. To wyrzucenie Marka Migalskiego z delegacji Prawa i Sprawiedliwości w Parlamencie Europejskim.

To oczywiście kara za list otwarty Marka Migalskiego, w którym eurodeputowany apelował do prezesa PiS o zmianę linii partii.

Można w tym miejscu Komitetowi Politycznemu PiS – czyli organowi, który wydał wyrok na Migalskiego – pogratulować wyczucia chwili, bo oprócz podania konkurencji i mediom powodu do negatywnych komentarzy, przypomniał sam list. A nim coraz mniej się emocjonowano, bo przecież opublikowany został aż dwa tygodnie temu. W świecie mediów i polityki to cała epoka.

Nieprawdziwą jednak konstatacją byłoby stwierdzenie, że w kierownictwie PiS siedzą polityczni analfabeci, nieświadomi skutków swojej decyzji. Ci ludzie zjedli zęby na polityce. Kierują się jednak inną logiką.

Aby zrozumieć tę motywację, trzeba najpierw zaznaczyć, że wyrzucenie Migalskiego musiało być inicjatywą samego prezesa partii. Lub przynajmniej uzyskać akceptację Jarosława Kaczyńskiego.

Formalnie o wykluczenie eurodeputowanego wnioskowało dwóch innych europosłów – szef delegacji PiS w Parlamencie Europejskim prof. Ryszard Legutko i Tomasz Poręba. Jednak w PiS nikt nie ma wątpliwości, że prof. Legutko przyjął – być może nawet bez entuzjazmu – rolę egzekutora. Młody i ambitny Poręba zaś postanowił błysnąć lojalnością wobec prezesa.

Logika tej decyzji jest następująca: to prawda, że medialny szum wokół Migalskiego przyniesie spore szkody partii, ale pozostawienie bez kary jego listu będzie bardziej szkodliwe.

List Migalskiego spotkał się w PiS ze zbyt życzliwym – z punktu widzenia Kaczyńskiego – przyjęciem. Pozytywnie wypowiedzieli się o nim m.in. Joanna Kluzik-Rostkowska, Paweł Poncyljusz czy Elżbieta Jakubiak. Na dodatek Jakubiak i Poncyljusz udzielili ostatnio kilku wywiadów krytycznych wobec obecnej linii PiS. Należało to przeciąć.

Pytanie tylko, czy ta swoista pedagogika przyniesie oczekiwane rezultaty. Emocje w grupie tzw. pisowskich liberałów oraz w prawie całym młodszym pokoleniu polityków tej partii wskazują na to, że efekty tej decyzji mogą być odwrotne od zamierzonych. Wprawdzie szefostwo ma świetny środek dyscyplinujący, czyli układanie list wyborczych (a wybory parlamentarne już za rok), ale frustracja tak wielkiej grupy polityków może się przerodzić w ferment. I do kampanii wyborczej roku 2011 PiS wejdzie jako partia skłócona, niezdolna do skoordynowanych działań oraz wyprana z wiary w zwycięstwo.

Można być pewnym, że „liberałowie” nie zaakceptują wykluczenia Migalskiego.

– To smutne wydarzenie – mówi „Rz” eurodeputowany PiS Konrad Szymański.

– List Marka był błędem, ale sprawę można było załatwić polubownie. Jego wykluczenie osłabi naszą delegację – dodaje eurodeputowany Paweł Kowal.

Dwie wypowiedzi na pozór nieśmiałe, ale jeśli ktoś zna polską politykę, to wie, że są to jednoznaczne deklaracje niezadowolenia.

Spełnia się publicystyczna prognoza, że Kaczyński chce mieć partię „ciasną, ale własną”. Z ludźmi, którzy nie sprawią mu najmniejszego kłopotu. Dlatego może nie być już w niej miejsca dla polityków rzutkich i samodzielnych. Ci zaś, wyczuwając niebezpieczeństwo, sami mogą przejść do kontrnatarcia.

Wracając do Migalskiego: wniosek o jego wykluczenie podpisał wybitny intelektualista, wykładowca filozofii na najstarszym polskim uniwersytecie. Oraz jeden z najzdolniejszych polskich eurodeputowanych, zaliczany w medialnych rankingach do naszych najlepszych reprezentantów. Wymyka się to z uproszczonego schematu, według którego intelektualiści typu Migalskiego padają ofiarą partyjnych aparatczyków.

Nawiązując do „Wehikułu czasu” H.G. Wellsa, nie jest tak, że znów partyjni Morlokowie pożarli politycznego Eloja. Tu jedni Eloje zaczynają pożerać drugich.

Oprócz prawdopodobnego fermentu ta decyzja przyniesie jeszcze jeden zły skutek dla Prawa i Sprawiedliwości. Jest to kolejny już sygnał ostrzegawczy dla zdolnych i ambitnych ludzi spoza polityki: jeśli myślicie o karierze politycznej, to nie przyłączajcie się do PiS. Jednym z zarzutów wobec Marka Migalskiego, zawartych we wniosku o wykluczenie, było to, że „podstawowym celem działań polityków PiS nie może być własny interes i popularność”.

Już wiadomo, co będzie najbardziej komentowanym wydarzeniem politycznym tego weekendu. To wyrzucenie Marka Migalskiego z delegacji Prawa i Sprawiedliwości w Parlamencie Europejskim.

To oczywiście kara za list otwarty Marka Migalskiego, w którym eurodeputowany apelował do prezesa PiS o zmianę linii partii.

Pozostało jeszcze 93% artykułu
Publicystyka
Weekend straconych szans – PiS przejmuje inicjatywę w kampanii prezydenckiej?
felietony
Marek A. Cichocki: Upadek Klausa Schwaba z Davos odkrywa prawdę o zachodnim liberalizmie
Publicystyka
Koniec kampanii wyborczej na kółkach? Dlaczego autobusy stoją w tym roku w garażach
analizy
Jędrzej Bielecki: Radosław Sikorski nie ma już złudzeń w sprawie Donalda Trumpa
Materiał Promocyjny
Jak Meta dba o bezpieczeństwo wyborów w Polsce?
Publicystyka
Marek Migalski: Rafał Trzaskowski, czyli zmienny jak prezydent