W mediach zahuczało o udziale Wojciecha Jaruzelskiego w naradzie przed wizytą prezydenta Miedwiediewa. Monika Olejnik w środowej „Kropce nad i” sugerowała, że 20-latkowi nie da się wytłumaczyć, dlaczego prezydent wolnej Polski zaprasza twórcę stanu wojennego do Pałacu. Może jednak warto tłumaczyć, choć niekoniecznie trzeba wszystkim. Bo fenomen jest wart zastanowienia.
[srodtytul]Dwie Polski Ludowe[/srodtytul]
Mija oto 30 lat od 13 grudnia 1981 roku. Przez te 30 lat połowa lub więcej niż połowa Polaków w różnym wieku zachowała szacunek dla generała i zrozumienie dla jego przecież dotkliwej, bolesnej decyzji. Jest też ciągle wielka rzesza Polaków, którzy, nie tęskniąc za Polską Ludową, a nawet jej nie znając, bo są za młodzi, nie zgadzają się z opiniami, że była to prowincja pod sowiecką okupacją czy tylko coś w tym rodzaju.
Nie zgadzają się, bo widzą w niej jedyne możliwe wtedy państwo polskie. Niesamodzielne, niedemokratyczne, ba – represyjne, a przez pewien czas wręcz terroryzujące ludność, ale polskie, z polskim językiem, szkołą, kulturą, administracją, armią i międzynarodowym uznaniem. I oczywiście niemało jest Polaków, którzy sądzą coś zupełnie innego o Wojciechu Jaruzelskim,
[srodtytul]13 grudnia i PRL. I tak będzie długo albo zawsze. [/srodtytul]