Obama, uspokajanie Arabów i sprawa polska. Komentarz Jerzego Haszczyńskiego

Prezydent USA wiele naobiecywał sześciu monarchiom Zatoki Perskiej. Teraz pewnie mniej boją się ataku ze strony Iranu, rosnącego w siłę dzięki zbliżeniu z Zachodem.

Publikacja: 15.05.2015 14:52

Jerzy Haszczyński

Jerzy Haszczyński

Foto: Fotorzepa/Waldemar Kompała

Ale czułyby się jeszcze bezpieczniej dzięki amerykańsko-sunnickiemu NATO, o czym Ameryka nie chce słyszeć.

Na czwartkowym spotkaniu w podwaszyngtońskim Camp David Obama obiecał monarchom lub reprezentującym ich książętom bardzo daleko posuniętą współpracę militarną - z tarczą rakietową włącznie. A w razie tego, co nazwał nadzyczajnymi zmianami (pod tym kryje się zapewne wojna wywołana przez Iran) - po prostu obronę.

Zapewniał też, że porozumienie z Iranem, które ma być gotowe do końca czerwca, nie jest zagrożeniem dla państw, z którymi sąsiaduje poprzez Zatokę Perską - Arabii Saudyjskiej, Zjednoczonych Emiratów Arabskich, Kataru, Bahrajnu, Kuwejtu i Omanu.

Przynajmniej część z tych państw chciała czegoś więcej (przewidywały, że nie dostaną - dlatego do Ameryki nie pojechali najważniejsi przywódcy, przede wszystkim nowy saudyjski król). Chciały zawrzeć traktat z Ameryką, coś na wzór traktatu waszyngtońskiego z 1949 roku, na którego podstawie powstało NATO.

Byłoby to właśnie NATO amerykańsko-sunnickie. Monarchie Półwyspu Arabskiego są sunnickie, do tego dołączyłby się zapewne sunnicki Egipt, najludniejszy kraj arabski od czasu obalenia islamistów bardzo blisko związany z Arabią Saudyjską. A szyicki Iran byłby potencjalnym przeciwnikiem, tak jak dla Zachodu był nim Związek Radziecki i blok sowiecki w czasie, gdy powstawał Sojusz Północnoatlantycki.

Brzmi to zaskakująco, ale z grubsza taki pomysł mieli monarchowie państw Zatoki Perskiej - bogatych i ważnych dla Ameryki ze względu na ropę i bezpieczeństwo Bliskiego Wschodu. Wynika to między innymi z wypowiedzi doradcy Obamy ds. bezpieczeństwa dla katarskiej telewizji Al-Dżazira, jeszcze przed rozpoczęciem szczytu w Camp David. - Traktat to nie jest to, czego szukamy. Budowa NATO trwała dekady - powiedział Ben Rhodes.

Trochę to rozchodzenie się wizji Ameryki i ich sojuszników znad Zatoki przypomina problemy Polski i państw bałtyckich z tym prawdziwym NATO, do którego należą, ale nie mogą się doczekać stałego i rozlokowania sojuszniczych sił na swoim terytorium. Słyszą natomiast masę obietnic i zapewnień o poważnym traktowaniu artykułu 5 traktatu waszyngtońskiego, nakazującego obronę każdego zaatakowanego członka NATO. Z tym że nie wiadomo, w którym momencie modnej ostatnio na Wschodzie wojny hybrydowej art. 5 ma być zastosowany.

Arabowie mają chyba nawet mniej powodów do obaw niż członkowie drugiej kategorii NATO, tacy jak Polska. Rosja ma mnóstwo broni jądrowej, Iran nie ma wcale i jest szansa, że dzięki porozumieniu, które ma zawrzeć z Zachodem, nie będzie jej mieć wcale.

Na dodatek choć nie utworzą z Ameryką swojego NATO, ale już parę razy się przekonali, że mogą od niej dostać jak najbardziej realne wsparcie militarne. Tak było z Kuwejtem zaatakowanym przez Irak Saddama Husajna. Trochę jest tak teraz w Jemenie, gdzie zwołana przez Saudyjczyków koalicja bombarduje proirańskich Hutich z pomocą Amerykanów.

Publicystyka
Unijna komisarz ds. środowiska: Woda nie jest już dobrem oczywistym
Materiał Promocyjny
Przed wyjazdem na upragniony wypoczynek
Publicystyka
Andrzej Dybczyński: Polskiej nauce potrzeba nie reformy, lecz reformacji
Publicystyka
Europa nie jest „kontynentem ludzi naiwnych” – apel aktywistki do Donalda Tuska
Publicystyka
Bogusław Chrabota: Jerzy Owsiak kontra Telewizja Republika
Publicystyka
Jan Zielonka: Jak zwalczać populizm