Ale czułyby się jeszcze bezpieczniej dzięki amerykańsko-sunnickiemu NATO, o czym Ameryka nie chce słyszeć.
Na czwartkowym spotkaniu w podwaszyngtońskim Camp David Obama obiecał monarchom lub reprezentującym ich książętom bardzo daleko posuniętą współpracę militarną - z tarczą rakietową włącznie. A w razie tego, co nazwał nadzyczajnymi zmianami (pod tym kryje się zapewne wojna wywołana przez Iran) - po prostu obronę.
Zapewniał też, że porozumienie z Iranem, które ma być gotowe do końca czerwca, nie jest zagrożeniem dla państw, z którymi sąsiaduje poprzez Zatokę Perską - Arabii Saudyjskiej, Zjednoczonych Emiratów Arabskich, Kataru, Bahrajnu, Kuwejtu i Omanu.
Przynajmniej część z tych państw chciała czegoś więcej (przewidywały, że nie dostaną - dlatego do Ameryki nie pojechali najważniejsi przywódcy, przede wszystkim nowy saudyjski król). Chciały zawrzeć traktat z Ameryką, coś na wzór traktatu waszyngtońskiego z 1949 roku, na którego podstawie powstało NATO.
Byłoby to właśnie NATO amerykańsko-sunnickie. Monarchie Półwyspu Arabskiego są sunnickie, do tego dołączyłby się zapewne sunnicki Egipt, najludniejszy kraj arabski od czasu obalenia islamistów bardzo blisko związany z Arabią Saudyjską. A szyicki Iran byłby potencjalnym przeciwnikiem, tak jak dla Zachodu był nim Związek Radziecki i blok sowiecki w czasie, gdy powstawał Sojusz Północnoatlantycki.
Brzmi to zaskakująco, ale z grubsza taki pomysł mieli monarchowie państw Zatoki Perskiej - bogatych i ważnych dla Ameryki ze względu na ropę i bezpieczeństwo Bliskiego Wschodu. Wynika to między innymi z wypowiedzi doradcy Obamy ds. bezpieczeństwa dla katarskiej telewizji Al-Dżazira, jeszcze przed rozpoczęciem szczytu w Camp David. - Traktat to nie jest to, czego szukamy. Budowa NATO trwała dekady - powiedział Ben Rhodes.
Trochę to rozchodzenie się wizji Ameryki i ich sojuszników znad Zatoki przypomina problemy Polski i państw bałtyckich z tym prawdziwym NATO, do którego należą, ale nie mogą się doczekać stałego i rozlokowania sojuszniczych sił na swoim terytorium. Słyszą natomiast masę obietnic i zapewnień o poważnym traktowaniu artykułu 5 traktatu waszyngtońskiego, nakazującego obronę każdego zaatakowanego członka NATO. Z tym że nie wiadomo, w którym momencie modnej ostatnio na Wschodzie wojny hybrydowej art. 5 ma być zastosowany.