Ostatnią rzeczą, jakiej się spodziewałam po poniedziałkowym wystąpieniu Donalda Tuska na Giełdzie Papierów Wartościowych, było to, że mówiąc o inwestycjach, premier nawiąże do tysiąclecia koronacji Bolesława Chrobrego.
Właściwie to od historii Donald Tusk zaczął, wskazując na logotyp, który pojawił się na slajdzie za jego plecami: biała i czerwona korona tuż obok tytułu wystąpienia – „Polska. Rok przełomu”. Premier przypomniał, że jest historykiem: świetnie się złożyło – zaznaczył, bo o kierunku rozwoju Polski opowie w przypadającą na 2025 rok okrągłą rocznicę koronacji Bolesława Chrobrego. „Chodzi o to, żeby wrócić do wielkiej odwagi i marzeń Bolesława Chrobrego, żeby uwierzyć w coś, co jest możliwe i co leży w zasięgu ręki” – powiedział, używając zresztą słowa, które bardzo lubi: o marzeniach mówił chętnie, zapowiadając podjęcie starań o organizację letnich igrzysk olimpijskich w Polsce.
Tysiąclecie koronacji Chrobrego było osią konstrukcyjną wystąpienia Donalda Tuska na GPW
Widać wyraźnie, że Donald Tusk – tak wtedy, jak i teraz – poszukuje opowieści o przyszłości, lepiej niż dotychczas rozumiejąc znaczenie narracji. Wcześniej była to domena PiS, który dziś jest w tym obszarze zupełnie pogubiony: w 2015 roku szedł do władzy, proponując Polakom cofnięcie wskazówek zegara transformacji, ale osiem lat później zamiast w oparciu o projekt Centralnego Portu Komunikacyjnego mówić o aspiracjach, mówił o Tusku. I przegrał.
Czytaj więcej
W planach jest posiedzenie Zgromadzenia Narodowego w Gnieźnie, a także organizacja XII Zjazdu Gnieźnieńskiego – w ten sposób będziemy wspominali tysiąclecie koronacji Bolesława Chrobrego oraz jego następcy Mieszka II.