Marek Migalski: Belweder wart jest mszy. Rafał Trzaskowski nie może być wrogiem religii

Gdy spojrzeć na sztab Rafała Trzaskowskiego, ma się wrażenie, że to grupa meksykańskich rewolucjonistów, którzy za chwilę ruszą palić kościoły, nacjonalizować klasztory i represjonować zakonnice i księży. To musi się zmienić, inaczej PiS-owi uda się skleić prezydenta Warszawy z wizerunkiem oderwanego od polskiej rzeczywistości antyklerykała.

Publikacja: 08.01.2025 05:25

Prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski

Prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski

Foto: PAP/Albert Zawada

Jedną z najważniejszych linii ataku PiS na Rafała Trzaskowskiego jest kwestia jego stosunku do Kościoła czy nawet szerzej – religii. Sztabowcy Karola Nawrockiego wyraźnie chcą dorobić kandydatowi Koalicji Obywatelskiej gębę wroga chrześcijaństwa. Widać, że akcja jest przemyślana i zorkiestrowana. Prezydenta stolicy będzie się przedstawiać jako osobę nie tyle indyferentną religijnie, co jako otwarcie niechętną konfesyjności, ze szczególnym uwzględnieniem katolicyzmu. Czy może się to udać?

Jak sztab Karola Nawrockiego robi z Rafała Trzaskowskiego wroga religii

Przy okazji świąt Bożego Narodzenia media obiegła informacja o najściu policji na jeden z klasztorów. Stróże prawa szukali w nim ukrywającego się posła Romanowskiego. Media grzmiały o tym, gdy Polki i Polacy gromadzili się przy wigilijnych stołach i masowo udawali się na pasterki. W relacjach dominował głos przedstawicieli Kościoła, którzy skarżyli się na całe zajście i oburzali wymierzonymi w nich „represjami”. Nie miało znaczenia, że organy państwa mają prawo do takich działań, a klasztory i inne obiekty należące do Kościoła nie mają charakteru eksterytorialnego. Ważne, że na tle tych wydarzeń politycy rządowi wyglądali na wrogów religii, a nawet samego Pana Boga.

Czytaj więcej

Romanowski szukany po omacku. Był nalot na klasztor, jest zażalenie do sądu

Nie zabrakło uszczypliwości między politykami PiS a PO. W moim przekonaniu świadomie zaplanowanych. Joachim Brudziński prowokował Sławomira Nitrasa zaczepkami o tym, że władza nie pokona Małej Armii Janosika, czyli dziecięcej grupy kolędniczej. Tak jakby naprawdę zamiarem gabinetu Donalda Tuska miała być walka z takimi tradycjami. Na nieszczęście dla siebie i swego kandydata Nitras wdał się w „dyskusję”, co jedynie zwiększyło zasięgi całej aferki. Brudziński nie bez przyczyny wybrał na interlokutora swego szczecińskiego kolegę – to on wszak zasłynął zdaniem, iż katolików należy opiłować z ich przywilejów.

Te niby nieistotne okruchy rzeczywistości wskazują jednak, według mnie, na zaplanowaną strategię sztabu Nawrockiego przedstawienia jego konkurenta jako wroga religii. Fundamentem tej narracji będzie z całą pewnością sprawa zdejmowania krzyży w warszawskim ratuszu. Była ona tematem debaty publicznej i bez względu na to, ile w tych zarzutach było prawdy, stała się ona elementem opisującym Trzaskowskiego. W walce o urząd włodarza stolicy nie zaszkodziła mu w żadnym stopniu (a może nawet pomogła). Ale w boju o prezydenturę kraju może być poważnym problemem, bowiem większość Polek i Polaków nie ma nic przeciwko obecności symboli katolickich w przestrzeni publicznej.

Czytaj więcej

Kamil Dąbrowa: Zdrowa laickość, czyli świeckie państwo

Ta sprawa będzie wykorzystywana w nadchodzącej kampanii. Ale sama ona nie wystarczy. Dlatego sztabowcy PiS będą szukać wydarzeń i fenomenów potwierdzających prawdziwość maski, którą mają zamiar założyć na twarz Trzaskowskiego. Już zostały wyciągnięte słowa jego żony o tym, że ich dzieci nie mają komunii i nie chodzą na lekcje religii. To zachowanie, całkowicie zrozumiałe w Warszawie, jest jednak postawą mniejszościową wśród większości wyborców i trudno się dziwić pisowskim specom od PR-u, że sięgnęli po tę sprawę. Można się spodziewać, że będą nią grali w czasie całej kampanii, bo rzeczywiście stawia ona kandydata KO w pozycji kogoś reprezentującego poglądy dalekie od mainstreamu. Podłe? Możliwe. Skuteczne? Zapewne.  

Raport RPO o traktowaniu ks. Olszewskiego może być kłopotem dla władzy

Zwłaszcza że władza, którą Trzaskowski jako wiceszef PO reprezentuje, popełnia błędy w inkryminowanym zakresie. Takim na pewno była sprawa księdza Michała Olszewskiego, która przez prawy sektor została porównana nawet do zabójstwa Jerzego Popiełuszki. Politycy PiS oraz sprzyjające im media gardłowali o torturach i nieludzkich warunkach, w jakich miał być przetrzymywany zakonnik. Nie byłoby to wielkim kłopotem, gdyby nie raport rzecznika praw obywatelskich, w którym możemy przeczytać, że co prawda tortury nie miały miejsca, ale pewne represyjne działania wobec osadzonego – owszem.

Jeśli takie afery będą miały miejsce w ciągu najbliższego półrocza, Trzaskowski może przegrać, bo zostanie skutecznie obsadzony w roli nie tylko antyklerykała, ale także wroga religii. Jest to o tyle łatwe, że on prawdopodobnie rzeczywiście nim jest. Gdyby zapytać go szczerze, co sądzi o myśleniu konfesyjnym i jego zaleceniach odnośnie do codziennego życia, to pewnie przyznałby, że jest ono błędne, a nawet szkodliwe. Jeszcze bardziej antyreligijne jest jego bezpośrednie zaplecze intelektualne i polityczne. Zrobić z Tuska niemieckiego agenta nie udało się pisowcom z jednego powodu – bo przewodniczący PO nim nie jest. Natomiast kandydat KO na prezydenta najprawdopodobniej jest przeciwnikiem religii, zwłaszcza w jej nadwiślańskim wydaniu. Dlatego uszycie mu antychrześcijańskich butów może się udać.

Rafał Trzaskowski powinien otoczyć się ludźmi niekojarzonymi z walką z Kościołem

Co zatem powinien zrobić? Po pierwsze, poprosić swoich kolegów z rządu o to, by do maja wstrzymali się z jakimikolwiek działaniami, które mogłyby być odebrane jako antykościelne. Chodzi o wszelkie wymiary aktywności gabinetu Donalda Tuska nie tylko w zakresie służb specjalnych i policji, ale także w edukacji czy ochronie zdrowia.

Czytaj więcej

Piotr Szymaniak: Tortur nie było, można się rozejść?

Po drugie, Trzaskowski winien otoczyć się ludźmi niekojarzonymi z walką z Kościołem. Gdy dziś patrzy się na jego sztab, ma się wrażenie, że to grupa meksykańskich rewolucjonistów, którzy za chwilę ruszą palić kościoły, nacjonalizować klasztory i represjonować zakonnice i księży. Oczywiście przesadzam, ale w tym opisie jest część prawdy. Nie zawadzi doprosić do siebie ludzi kojarzonych z katolicyzmem, a jednocześnie popierających obecną władzę.

Po trzecie wreszcie, kandydat KO musi wykonać kilka gestów, które pokażą jego pozytywny stosunek może nie do Kościoła, ile do chrześcijaństwa. Boże Narodzenie było do tego doskonałą okazją, ale została ona zmarnowana. Nie jest rolą komentatora podpowiadać sztabom konkretne pomysły, ale jest jeszcze kilka miesięcy na wykonanie kilku znaczących gestów w tej materii. Belweder wart jest mszy.

Autor

Marek Migalski

Politolog, profesor Uniwersytetu Śląskiego

Jedną z najważniejszych linii ataku PiS na Rafała Trzaskowskiego jest kwestia jego stosunku do Kościoła czy nawet szerzej – religii. Sztabowcy Karola Nawrockiego wyraźnie chcą dorobić kandydatowi Koalicji Obywatelskiej gębę wroga chrześcijaństwa. Widać, że akcja jest przemyślana i zorkiestrowana. Prezydenta stolicy będzie się przedstawiać jako osobę nie tyle indyferentną religijnie, co jako otwarcie niechętną konfesyjności, ze szczególnym uwzględnieniem katolicyzmu. Czy może się to udać?

Pozostało jeszcze 94% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Publicystyka
Bogusław Chrabota: Elvis Presley – gdyby żył, miałby 90 lat. Był metaforą Ameryki
Publicystyka
Zuzanna Dąbrowska: Dlaczego Andrzej Duda nie odpowiedział Donaldowi Tuskowi na zaproszenie?
Publicystyka
Karol Nawrocki – król rolników
Publicystyka
Meloni u Trumpa. Porażka Tuska. I Dudy
Materiał Promocyjny
Technologia na straży bezpieczeństwa
Publicystyka
Donaldowi Tuskowi zabrakło instynktu i powściągliwości