Przekaz polskich polityków od lewa do prawa jest jednakowy. Takim samym głosem mówi Donald Tusk, Władysław Kosiniak-Kamysz, a także Mariusz Błaszczak: „Nie powinniśmy wysyłać na Ukrainę już po podpisaniu porozumienia pokojowego polskiego wojska”. Na niekorzyść Ukrainy działa u nas kalendarz wyborczy i wyniki badań, z których jednoznacznie wynika, że Polacy nie chcą wysyłać swoich żołnierzy do Ukrainy.
W sondażu IBRiS przeprowadzonym w marcu 2024 r. na zlecenie „Rzeczpospolitej” czytamy, że przeciwko wysłaniu do Ukrainy naszego i natowskiego wojska było 74,8 proc. badanych, „za” – 10,2 proc. Podobne wskazanie widzieliśmy w sondażu SW Research dla rp.pl z końca maja 2024 r., gdy 71 proc. badanych nie widziało polskich wojskowych w Ukrainie, a akceptowało taki ruch tylko 9 proc. Reszta nie miała zdania.
Oczywiście, sondaże nie powinny decydować o polityce państwa, szczególnie w sferze bezpieczeństwa, ale dzisiaj to emocje, a nie chłodny umysł, decydują o wyborach. Stawiam tezę, że być może już na początku czerwca, po zakończeniu kampanii, nasze spojrzenie w tym zakresie będzie bardziej elastyczne. Przypomnę Mariuszowi Błaszczakowi, który dzisiaj przestrzega przed wysyłaniem „żołnierzy na rzeź”, że jeszcze trzy lata temu jego przełożony Jarosław Kaczyński w Kijowie rysował wizję misji pokojowej NATO w Ukrainie. Czy coś się od tego czasu zmieniło, poza tym, że jest kampania wyborcza i kluczowi aktorzy w niej uczestniczący grają antyukraińską kartą?
Czytaj więcej
Przedstawiciele administracji Donalda Trumpa nie wspominają w ogóle o gwarancjach wynikających z art. 5 Traktatu Waszyngtońskiego o kolektywnej obronie. To jest sygnał mocno alarmowy – mówi „Rzeczpospolitej” generał Mirosław Różański.
Problem z historią i rosyjska narracja
Dzisiaj przebija się argument, że ryzyko związane jest z „nierozliczonymi” relacjami historycznymi, a Rosja wielokrotnie tworzyła w przestrzeni informacyjnej narrację, że razem z Polską miałaby ochotę dokonać podziału Ukrainy. Wojska mogłyby być zatem narażone na prowokacje. Zresztą takich działań obawiają się też organizatorzy prac poszukiwawczych i ekshumacyjnych ofiar konfliktów narodowościowych, które niebawem ruszą. Planują zatrudnić profesjonalne firmy ochroniarskie.