Oczywiście, że „nie ma miejsca na filozofię: albo, albo. Albo Unia Europejska, albo Stany Zjednoczone”. Nie ma, bo „dotychczas to właśnie ta współpraca, w tym NATO, to były gwarancje bezpieczeństwa zarówno dla Polski, jak i Zachodu”. Trudno się tu nie zgodzić z polskim premierem Donaldem Tuskiem.
Święte słowa i oby świętymi były jak najdłużej. Bo, w istocie, tylko ludzie złej woli mogliby kwestionować, że najlepszą, bo sprawdzoną przez dekady, gwarancją pokoju w Europie jest sojusz północnoatlantycki. A w szczególności zbrojne gwarancje pomiędzy USA i europejskimi partnerami, współpraca militarna, zaufanie i zasada solidarności. Tyle że kluczem do naszego bezpieczeństwa w przyszłości jest ciągłość tego procesu. Sam Donald Tusk ujął to zresztą najlepiej, używając słowa „dotychczas”.
Czy Donald Trump i USA zrzucą odpowiedzialności za Ukrainę na Europę?
Czy rozumiemy, jak bardzo jest to słowo trudne i ryzykowne? Jaki niesie ze sobą potencjał zmiany? Z samej bowiem zasady „dotychczas” nie musi sięgać w przyszłość, a wiele z tego, co ostatnio padło z ust przedstawicieli USA, może świadczyć o nadchodzącej zmianie.
Czytaj więcej
Monachijska Konferencja Bezpieczeństwa nie pozostawia złudzeń. Całkiem możliwe, że już jutro my, Europejczycy, będziemy musieli bronić pokoju w Ukrainie. W tym również nasi polscy żołnierze.
Ostatnie dni, wystąpienia ludzi prezydenta USA w Monachium, rozmowa samego Donalda Trumpa z Putinem, prenegocjacje w Rijadzie – to wszystko może być zapowiedzią całkiem nowej sytuacji. Istnieje ryzyko, że polityka Trumpa idzie w innym kierunku, niż chcieliby tego przywódcy europejscy z polskim premierem na czele. Nie, nie ma w tej sprawie jasności, ale wykluczanie scenariuszy niekorzystnych byłoby przejawem naiwności i politycznej ślepoty. Na to nie możemy sobie pozwolić; zresztą po to jest spotkanie w Paryżu.