Marek Kutarba: Jak Polska chce patrolować Bałtyk bez patrolowców?

Po propozycji premiera Donalda Tuska, mówiącego o wspólnym, z krajami nordyckimi i bałtyckimi, patrolowaniu Morza Bałtyckiego, pojawia się uzasadnione pytanie o to, czy polska Marynarka Wojenna jest dziś w ogóle zdolna do zapobiegania przypadkom chińskiego „piractwa” morskiego oraz zagrożeniom ze strony Rosji. Innymi słowy, czy Polska może cokolwiek do takiego programu wnieść.

Publikacja: 02.12.2024 11:14

ORP "Kaszub"

ORP "Kaszub"

Foto: Marcin Gadomski, PAP

Premier Donald Tusk w ubiegłym tygodniu wziął udział, jako gość specjalny, w szczycie państw nordyckich i bałtyckich (format NB8) w szwedzkiej rezydencji Harpsund. Format NB8 skupia państwa nordyckie (Szwecję, Norwegię, Danię, Finlandię i Islandię) oraz bałtyckie (Litwę, Łotwę i Estonię). Podczas spotkania polski premier przedstawił propozycję utworzenia wspólnej misji patrolowania Morza Bałtyckiego, określanej jako „navy policing”. W trakcie konferencji prasowej szef polskiego rządu podkreślił wspólnotę interesów krajów regionu. - Razem z krajami nordyckimi i bałtyckimi mierzymy się z tym samym zagrożeniem i oferujemy takie same rozwiązanie - mówił.

Szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego Jacek Siewiera, komentując tę inicjatywę, określił ją jako „bardzo istotny ruch na poziomie dyplomatycznym”. Według niego misja miałaby obejmować wspólne patrolowanie i instalacje państw regionu, prowadzenie rozpoznania, studia sowietologiczne oraz analizę funkcjonowania rosyjskiej armii i floty na Bałtyku.

Czytaj więcej

Szef BBN Jacek Siewiera: To kluczowe wrota do naszego bezpieczeństwa

Chiny i Rosja zagrożeniem dla infrastruktury na Bałtyku

Eksperci od co najmniej trzech lat podkreślają, że ochrona infrastruktury krytycznej na Bałtyku wymaga zdecydowanej poprawy. Mimo bowiem że istnieją odpowiednie systemy monitorowania, brakuje zintegrowanych rozwiązań, które umożliwiałyby natychmiastową reakcję na podejrzane zdarzenia.

Dobrym tego przykładem są wydarzenia związane z ostatnim uszkodzeniem kabli telekomunikacyjnych, najprawdopodobniej przez chiński kontenerowiec Yi Peng 3 (druga połowa listopada 2024 roku). Mimo że incydent miał miejsce na wodach między Szwecją i Litwą (pierwszy przerwany kabel, drugi przerwany kabel biegł między Finlandią i Niemcami), podejrzany o spowodowanie uszkodzeń chiński statek udało się zatrzymać dopiero na wodach cieśniny Kattegat między Danią i Szwecją, czyli w chwili, gdy opuszczał już Bałtyk.

To wody międzynarodowe, na których podjęcie bezpośredniej, skutecznej interwencji jest mocno utrudnione. W efekcie, mimo że jednostka została zatrzymana przez duńskie i szwedzkie okręty, szwedzkie i niemieckie władze zmuszone są prowadzić z władzami chińskimi negocjacje dotyczące możliwości wejścia na pokład tego statku i przesłuchania załogi.

Jaki potencjał patrolowy ma polska Marynarka Wojenna?

Z tej perspektywy trudno dziwić się, że pomysł premiera Donalda Tuska spotkał się ze stosunkowo ciepłym przyjęciem. Wydaje się też, że ma duże szanse na realizację. Jak zwykle w takich przypadkach od razu pojawiło się pytanie, czy Polska jako inicjator inicjatywy ma wystarczające zdolności (czytaj: posiada odpowiednie okręty), aby w takim „patrolowaniu Bałtyku” uczestniczyć. Od razu pojawiło się też wielu malkontentów twierdzących, że absolutnie nie. Co ciekawe, część z nich należy do grona „ekspertów”, od lat skutecznie krytykujących nie tylko inicjatywy związane z modernizacją polskiej floty, ale negujących potrzebę posiadania marynarki w ogóle. W ich przypadku załamywanie rąk nad brakiem odpowiednich okrętów wydaje się być zupełnie nieszczere.

Tymczasem wszystkich zainteresowanych należałoby raczej uspokoić. Przede wszystkim warto skoncentrować się na tym, co wyjaśniając inicjatywę premiera Donalda Tuska powiedział Jacek Siewiera. Obecnie przyjmuje się, że dla skutecznej ochrony infrastruktury podmorskiej (tzw. infrastruktury krytycznej), obejmującej m.in. kable i rurociągi podwodne, kluczowe znaczenie mają okręty podwodne, niszczyciele min, okręty patrolowe i jednostki wsparcia nurków.

Poza niszczycielami min, Polska nie posiada dziś nowoczesnych jednostek tych typów. Mamy zaledwie jeden niemal czterdziestoletni okręt podwodny, którego następców, mimo licznych obietnic, ciągle nie możemy się doczekać. Co prawda wicepremier i minister obrony narodowej Władysław Kosiniak-Kamysz zapowiedział kilka dni temu podpisanie umowy na budowę takich okrętów w 2025 roku, to jednak warto pamiętać, że obietnice takie padały już wielokrotnie.

Ochrona infrastruktury krytycznej na Bałtyku: Ważne nie tylko patrolowce

Mamy też okręt ratowniczy, który posiada możliwości wsparcia operacji nurków. To jednak również stara jednostka. A zapowiedź zamówienia nowej dopiero się pojawiła (program „Ratownik”). Wicepremier Władysław Kosiniak-Kamysz 28 listopada, na obchodach Święta Marynarki Wojennej, zapowiedział, że umowa na budowę okrętu ratowniczego „Ratownik” zostanie podpisana jeszcze w 2024 roku.

Czytaj więcej

Gen. Maciej Klisz: Jesteśmy na kursie kolizyjnym

Z punktu widzenia zainicjowanego „Baltic policing” poważnym problemem jest brak w składzie polskiej floty okrętów patrolowych z prawdziwego zdarzenia. Obecnie do takich misji wykorzystywane są dwie jednostki: korweta patrolowa ORP „Ślązak”, którą czeka jednak dozbrojenie, co może oznaczać, że wkrótce na dłużej trafi do stoczni, oraz korweta dozorowa ORP „Kaszub”. Polska dysponuje także kilkoma starszymi, mniejszymi jednostkami patrolowymi pamiętającymi czasy PRL.

Polska flota bezsprzecznie potrzebuje nowych patrolowców. Wśród licznych priorytetów modernizacyjnych póki co nie ma jednak na nie miejsca. I wydaje się, że taki stan rzeczy może jeszcze potrwać.

Brak floty okrętów patrolowych nie oznacza jednak, że Polska nie może nic od siebie wnieść do zaproponowanej przez premiera Donalda Tuska inicjatywy. Mimo że bardzo powoli, to jednak potencjał morskiego komponentu polskich sił zbrojnych jest na przestrzeni ostatnich lat konsekwentnie odbudowywany, o czym najlepiej niech świadczy fakt, że obecnie w budowie znajduje się aż sześć jednostek, a jeśli faktycznie ruszy budowa „Ratownika”, to będzie ich nawet siedem.

Misja zabezpieczenia infrastruktury bałtyckiej w ramach „Baltic policing” nie sprowadza się tylko do nadzoru prowadzonego przez okręty patrolowe. Sprowadzenie programu tylko do tego aspektu świadczyłoby o kompletnym nierozumieniu zagrożeń, z którymi będziemy mierzyć się w najbliższych latach na morzu.

Obecnie dużo ważniejszy jest odpowiedni dozór radioelektroniczny. I choć w tym obszarze Polska dysponuje obecnie jedynie dwoma starymi jednostkami (zdolnymi jednak do uczestniczenia w misjach bałtyckich), to już w perspektywie najbliższych lat zastąpią je dwie nowe, nowoczesne jednostki. Niemal identyczne z jednostkami, którymi już dziś dysponuje Szwecja. W tym obszarze nasze możliwości zwiększają także pozyskane od Szwecji samoloty patrolowe Saab 340 AEW&C.

Ważną rolę w ramach „Baltic policing” mogą też spełniać polskie śmigłowce morskie. Pozyskanie czterech śmigłowców AW-101 w wersji ZOP/CSAR (zwalczanie okrętów podwodnych/bojowe poszukiwanie i ratownictwo) mocno wzmocniło polski potencjał w tym zakresie. I to mimo że niezaprzeczalnie Polska powinna wcielić do służby (kupić) jeszcze co najmniej 8-12 takich maszyn. Na co na razie jednak się nie zapowiada.

Ochrona infrastruktury na Bałtyku: Kluczowa rola niszczycieli min

Z punktu widzenia ochrony infrastruktury krytycznej i nadzorowania instalacji podwodnych ważną rolę odgrywają także niszczyciele min. Tych Polska ma obecnie trzy, a do końca 2027 roku ich liczba wzrośnie do sześciu. Mimo że niewiele się o tym mówi, obecnie to okręty szczególnie ważne, z punktu widzenia ochrony infrastruktury krytycznej. Jest tak dlatego, że jednostki te mogą precyzyjnie lokalizować i neutralizować pojedyncze miny przy pomocy pojazdów podwodnych, co jest kluczowe przy ochronie stałych instalacji podmorskich.

Szczególnie istotne znaczenie ma wyposażenie tych jednostek w bezzałogowe pojazdy podwodne. Obecnie niszczyciele min typu Kormoran II wykorzystują pojazdy Saab Double Eagle Mk III oraz Głuptak. Planowane jest pozyskanie kolejnych, bardziej zaawansowanych systemów bezzałogowych. Mają one zwiększyć możliwości okrętów w zakresie wykrywania i identyfikacji nie tylko min morskich, ale także wszelkich podejrzanych obiektów w pobliżu infrastruktury krytycznej. Pojazdy te mogą prowadzić szczegółową inspekcję dna morskiego, rurociągów i kabli podmorskich, wykrywając potencjalne próby sabotażu czy ingerencji w tę infrastrukturę. Co więcej, wykorzystanie bezzałogowców znacząco zwiększa bezpieczeństwo załóg poprzez ograniczenie konieczności wykorzystywania nurków do bezpośredniej inspekcji podejrzanych obiektów.

Przyszłość patroli i polskiej floty na Bałtyku

W perspektywie najbliższych lat Polska, mimo braków w niektórych klasach okrętów, może wnieść istotny wkład w zabezpieczenie Morza Bałtyckiego. Kluczowe będzie połączenie możliwości nowych niszczycieli min, systemów dozoru elektronicznego oraz współpraca z partnerami w regionie. Wiele wskazuje też na to, że w perspektywie najbliższych 10 lat Polska Marynarka Wojenna wzbogaci się w liczne nowe jednostki, które można będzie wykorzystać w misjach bałtyckich.

Wydaje się również, że propozycja premiera Tuska może stać się katalizatorem nie tylko dla wzmocnienia bezpieczeństwa na Bałtyku, ale także jeszcze większego przyspieszenia modernizacji polskiej floty. A to zadanie ważne z powodu, który nie tak dawno klarownie opisał Ireneusz Karaśkiewicz, dyrektor biura Związku Pracodawców Forum Okrętowe, mówiąc: „Chcąc zapewnić bezpieczeństwo naszego państwa, uniezależniliśmy się od dostaw surowców energetycznych z Rosji, takich jak ropa naftowa i gaz, bez których żaden kraj nie może funkcjonować. Powinniśmy jednak mieć świadomość, że równocześnie uzależniliśmy się od transportu morskiego, za pomocą którego niemal w całości te surowce energetyczne docierają teraz do Polski”.

Premier Donald Tusk w ubiegłym tygodniu wziął udział, jako gość specjalny, w szczycie państw nordyckich i bałtyckich (format NB8) w szwedzkiej rezydencji Harpsund. Format NB8 skupia państwa nordyckie (Szwecję, Norwegię, Danię, Finlandię i Islandię) oraz bałtyckie (Litwę, Łotwę i Estonię). Podczas spotkania polski premier przedstawił propozycję utworzenia wspólnej misji patrolowania Morza Bałtyckiego, określanej jako „navy policing”. W trakcie konferencji prasowej szef polskiego rządu podkreślił wspólnotę interesów krajów regionu. - Razem z krajami nordyckimi i bałtyckimi mierzymy się z tym samym zagrożeniem i oferujemy takie same rozwiązanie - mówił.

Pozostało 93% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: Rafał Trzaskowski musi przestać być warszawski, żeby wygrać wybory
Publicystyka
Rusłan Szoszyn: Gruzja w ślepym zaułku. Dlaczego nie mogło być inaczej?
Publicystyka
Andrzej Łomanowski: Rosjanie znów dzielą Ukrainę i szukają pomocy innych
Publicystyka
Zaufanie w kryzysie: Dlaczego zdaniem Polaków politycy są niewiarygodni?
Materiał Promocyjny
Przewaga technologii sprawdza się na drodze
Publicystyka
Marek Migalski: Po co Tuskowi i PO te szkodliwe prawybory?
Walka o Klimat
„Rzeczpospolita” nagrodziła zasłużonych dla środowiska