Trzeci rząd Mateusza Morawieckiego, zaprzysiężony z pompą w Pałacu Prezydenckim, to konstrukcja kabaretowa, a nawet Monty Pythonowska. Weźmy na przykład byłego prezydenta Radomia Andrzeja Kosztowniaka na czele Ministerstwa Finansów. Cały zamysł sprowadza się chyba do nazwiska. Bo innego trudno się dopatrzyć.
Albo pani Marlena Maląg na czele Ministerstwa Rozwoju i Technologii. Próbuję sobie wyobrazić panią minister – znaną z tego, że podczas wywiadów potrafiła powtarzać tę samą wykutą na blachę frazę, bez żadnego związku z pytaniem – która radzi sobie z jakąś technologią na poziomie wyższym niż przyciśnięcie klawisza „enter” na klawiaturze – i, dalibóg, nie mogę.
Panią Dominikę Chorosińską na czele Ministerstwa Kultury – miłosiernie pominę, bo musiałbym wypomnieć nie tylko popis wiedzy o funkcjonowaniu państwa polskiego, jaki dała w czasie kampanii w 2019 r. w Radiu Zet (Beata Lubecka: „Jaki jest próg wiekowy dla kandydata na prezydenta?” Dominika Chorosińska: „70?”), ale też inne sprawy, których wypominać nie wypada.
Czytaj więcej
Prezydent Andrzej Duda podkreślał eksperckość i wychwalał udział kobiet w rządzie, ale pominął kluczowy fakt – brak poparcia większości dla tego trzeciego, tymczasowego gabinetu. Może więc powinien rządzić na nieistniejących wyspach Bergamutach?
Zwróciłem uwagę na słowa pana prezydenta przy okazji uroczystości zaprzysiężenia tego gabinetu straceńców i figurantów, w którym Andrzej Duda zachwycał się, ileż to znalazło się tam kobiet. To pochwała zarazem zadziwiająca i niestosowna. Po pierwsze – to przyjęcie lewicowej retoryki, obraźliwej dla pań, zgodnie z którą płeć ma znaczenie i kobiety mają być jakoś szczególnie promowane tylko ze względu na nią. Wydawałoby się, że konserwatywny rząd powinien podkreślać, że interesują go jedynie kompetencje, a na sprawy płci jest ślepy. Po drugie – wepchnięcie do rządu kobiet na dwa tygodnie z powodów propagandowych jest najzwyczajniej dla nich obelżywe. Najpewniej za takim składem rządu stoi prosty jak konstrukcja cepa plan, aby po odrzuceniu przez Sejm gabinetu Morawieckiego móc krytykować rząd Tuska za to, że będzie w nim mniej kobiet. To nie tylko instrumentalne wykorzystywanie kobiet przez PiS, ale w dodatku wpisanie się w szkodliwy sposób myślenia, właściwy dla walczącego feminizmu.