Łukasz Warzecha: Rząd niczym z cyrku Monty Pythona

Coraz więcej wskazuje na oderwanie się prezesa PiS od rzeczywistości.

Publikacja: 29.11.2023 03:00

Mateusz Morawiecki i jego ministrowie

Mateusz Morawiecki i jego ministrowie

Foto: PAP/Paweł Supernak

Trzeci rząd Mateusza Morawieckiego, zaprzysiężony z pompą w Pałacu Prezydenckim, to konstrukcja kabaretowa, a nawet Monty Pythonowska. Weźmy na przykład byłego prezydenta Radomia Andrzeja Kosztowniaka na czele Ministerstwa Finansów. Cały zamysł sprowadza się chyba do nazwiska. Bo innego trudno się dopatrzyć.

Albo pani Marlena Maląg na czele Ministerstwa Rozwoju i Technologii. Próbuję sobie wyobrazić panią minister – znaną z tego, że podczas wywiadów potrafiła powtarzać tę samą wykutą na blachę frazę, bez żadnego związku z pytaniem – która radzi sobie z jakąś technologią na poziomie wyższym niż przyciśnięcie klawisza „enter” na klawiaturze – i, dalibóg, nie mogę.

Panią Dominikę Chorosińską na czele Ministerstwa Kultury – miłosiernie pominę, bo musiałbym wypomnieć nie tylko popis wiedzy o funkcjonowaniu państwa polskiego, jaki dała w czasie kampanii w 2019 r. w Radiu Zet (Beata Lubecka: „Jaki jest próg wiekowy dla kandydata na prezydenta?” Dominika Chorosińska: „70?”), ale też inne sprawy, których wypominać nie wypada.

Czytaj więcej

Rząd Morawieckiego odniesie sukces. Na wyspach Bergamutach

Zwróciłem uwagę na słowa pana prezydenta przy okazji uroczystości zaprzysiężenia tego gabinetu straceńców i figurantów, w którym Andrzej Duda zachwycał się, ileż to znalazło się tam kobiet. To pochwała zarazem zadziwiająca i niestosowna. Po pierwsze – to przyjęcie lewicowej retoryki, obraźliwej dla pań, zgodnie z którą płeć ma znaczenie i kobiety mają być jakoś szczególnie promowane tylko ze względu na nią. Wydawałoby się, że konserwatywny rząd powinien podkreślać, że interesują go jedynie kompetencje, a na sprawy płci jest ślepy. Po drugie – wepchnięcie do rządu kobiet na dwa tygodnie z powodów propagandowych jest najzwyczajniej dla nich obelżywe. Najpewniej za takim składem rządu stoi prosty jak konstrukcja cepa plan, aby po odrzuceniu przez Sejm gabinetu Morawieckiego móc krytykować rząd Tuska za to, że będzie w nim mniej kobiet. To nie tylko instrumentalne wykorzystywanie kobiet przez PiS, ale w dodatku wpisanie się w szkodliwy sposób myślenia, właściwy dla walczącego feminizmu.

Ten rząd, będący podobno autorskim pomysłem prezesa PiS, ma rzekomo wskazywać jakiś nowy kierunek na czas, gdy dotąd rządząca partia znajdzie się w opozycji. Jeśli jednak na cokolwiek wskazuje, to raczej na postępujące oderwanie Jarosława Kaczyńskiego od rzeczywistości.

Autor jest publicystą „Do Rzeczy”

Trzeci rząd Mateusza Morawieckiego, zaprzysiężony z pompą w Pałacu Prezydenckim, to konstrukcja kabaretowa, a nawet Monty Pythonowska. Weźmy na przykład byłego prezydenta Radomia Andrzeja Kosztowniaka na czele Ministerstwa Finansów. Cały zamysł sprowadza się chyba do nazwiska. Bo innego trudno się dopatrzyć.

Albo pani Marlena Maląg na czele Ministerstwa Rozwoju i Technologii. Próbuję sobie wyobrazić panią minister – znaną z tego, że podczas wywiadów potrafiła powtarzać tę samą wykutą na blachę frazę, bez żadnego związku z pytaniem – która radzi sobie z jakąś technologią na poziomie wyższym niż przyciśnięcie klawisza „enter” na klawiaturze – i, dalibóg, nie mogę.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
analizy
Jacek Nizinkiewicz: Zbigniew Ziobro ma siłę, żeby stanąć przed komisją ds. Pegasusa
Materiał Promocyjny
Stabilność systemu e-commerce – Twój klucz do sukcesu
analizy
Wojna Rosji z Ukrainą dobiega końca. Zachód szuka salomonowego rozwiązania
Publicystyka
Artur Bartkiewicz: Jarosław Kaczyński niczego nie zapomniał i niczego się nie nauczył
analizy
Rafał Trzaskowski stawia na bezpieczeństwo, KO ogłosi kandydata na początku grudnia
Publicystyka
Bogusław Chrabota: Ursula von der Leyen proponuje „pisizm” w sprawie funduszy regionalnych