Wojna Unii została wypowiedziana. O przyjęciu kursu na suwerenizm, czy wręcz wybraniu go na oficjalną doktrynę Prawa i Sprawiedliwości, Jarosław Kaczyński poinformował członków swojej partii i resztę świata w sobotę 11 listopada podczas wiecu niepodległościowego w hali Sokoła w Krakowie. Mniej uważny obserwator sceny politycznej powie: nic nowego. Eurosceptycyzm, straszenie Brukselą, kwestionowanie sensu integracji przewijały się już jako lejtmotyw przez niejedną kampanię PiS, Kaczyński gra na tej nucie od dawna. Tak, to prawda, ale ostatnie deklaracje to jednak jakościowo coś nowego. Tak frontalny, konsekwentny i niepozostawiający przestrzeni na subtelności atak na Unię Europejską oraz przedstawienie jej jako fundamentalnego zagrożenia dla polskiej suwerenności wydarzyły się po raz pierwszy. W licznych kampaniach był to wątek uboczny czy równorzędny. Teraz stał się tematem głównym i zapewne na nim, jako na micie założycielskim, oprze się cała powyborcza narracja polityczna obozu Zjednoczonej (czy aby jeszcze?) Prawicy.