To może być „trzeci kryzys" – po tym wywołanym pandemią koronawirusa i wojną w Ukrainie. Chodzi oczywiście o sezon grzewczy. Już teraz politycy PiS – np. na łamach „Rzeczpospolitej” wiceminister finansów Artur Soboń – mówią, że nadchodzące jesień i zimą będą najtrudniejsze w powojennej historii Europy.
Ten kryzys rozgrywa się na dwóch płaszczyznach – faktów i polityki. W sferze faktów na pierwszym planie jest obecnie kwestia zaopatrzenia w węgiel. – Węgiel jest zabezpieczany zarówno przez spółki Skarbu Państwa, jak i podmioty prywatne – mówiła po posiedzeniu rządu minister klimatu i środowiska Anna Moskwa. Jednak eksperci przestrzegają, że możliwości przeładunkowe portów i całego systemu transportowego nie są obecnie wystarczające. Rząd ma pracować nad rozwiązaniami w tej sprawie. Jednocześnie minister Moskwa zaprezentowała nowe rozwiązanie dla opalających domy węglem: jednorazowy dodatek osłonowy w wysokości 3 tysięcy złotych – niezależnie od dochodu.
Jesień i zima zweryfikują te deklaracje. Ale tu zaczyna się polityka. Już teraz w koalicji rządowej trwa wewnętrzny ostrzał, a także festiwal przecieków i oskarżeń. Węgiel jest wdzięcznym tematem zarówno dla polityków Solidarnej Polski, jak i dla oponentów premiera Mateusza Morawieckiego w samym PiS. Solidarna Polska powtarza – oficjalnie i nieoficjalnie – dwa komunikaty. Jeden dotyczy węgla i tego, że podejście SP było trafne od początku kryzysu, drugi dotyczy tego, na ile sprawnie zareagował rząd, a zwłaszcza premier Mateusz Morawiecki.
Już teraz można stwierdzić, że jeśli celem przyjętej niedawno uchwały „o spójności prac” rządu było rzeczywiście wyciszenie sporów w mediach (a nie przygotowanie gruntu pod ewentualne rozliczenia w przyszłości), to uchwała delikatnie rzecz ujmując nie spełniła swojego zadania.
Emocje są nie tylko na linii PiS–Solidarna Polska. W poniedziałek w Warszawie pojawiły się informacje, że prezes PiS Jarosław Kaczyński w czasie jednego ze spotkań miał mocno skrytykować wicepremiera Jacka Sasina – właśnie w kontekście dostaw węgla.