W opiniach internetowego komentariatu na temat podsłuchiwania szefa kampanii wyborczej PO w 2019 r. przy użyciu Pegasusa pojawia się błąd poznawczy stale obecny u wielu krytyków obecnej władzy od siedmiu lat. Prawdą jest, że użycie cyberbroni podczas kampanii wyborczej wobec Krzysztofa Brejzy, szefa sztabu opozycji, pod wydumanym pretekstem afery fakturowej, którą wykrył jego ojciec, jest wielkim skandalem. Podważa bowiem wiarę w uczciwość wyborów. Mamy więc do czynienia z zagrożeniem dla demokracji.
Ale to nie kwestie zagrożenia dla demokracji prowadzą do spadku popularności PiS. Ataki na Trybunał Konstytucyjny, Sąd Najwyższy, Krajową Radę Sądowniczą, prokuraturę itp. są bardzo ważne, ale nie robią na elektoracie PiS większego wrażenia.
I wcale nie usprawiedliwiam partii rządzącej, zauważam tylko, że stwierdzenie, że „afera Pegasusa jest skandalem", należy do języka moralnego. Ale ten skandal nie wzrusza wyborców PiS, i to jest stwierdzenie z języka politycznej pragmatyki. Mieszanie tych języków to kosztowny błąd, który opozycja popełnia od lat.
Czytaj więcej
Senacka komisja do spraw wyjaśnienia użycia w Polsce izraelskiego systemu do inwigilacji może odegrać historyczną rolę.
W ostatnim wywiadzie dla tygodnika „Sieci" Jarosław Kaczyński odkrył pojęcie, które w ostatnich latach, w związku z rozwojem platform społecznościowych, jest niezwykle popularne. Chodzi o bańki. W Polsce debatą publiczną rządzą w uproszczeniu dwie bańki – propisowska i antypisowska. Tych, którzy chcą świat widzieć szerzej, a nie tylko z perspektywy jednej bańki, nazywa się pogardliwie symetrystami. Stąd po wybuchu afery Pegasusa pojawiały się tezy o „moralnym końcu symetryzmu" czy „klęsce tych, którzy mówili: nie straszcie PiS-em".