Dwa dni po pierwszym kongresie PJN jej liderzy muszą walczyć o jedność swojej partii.
– Mówiono, że to się nie uda. A my stworzyliśmy struktury, klub parlamentarny, przygotowaliśmy program. Dziś mówimy, że idziemy do wyborów, i to się uda. Mimo oporów – zapewniał nowy prezes Paweł Kowal.
– To będzie decydujący tydzień – stwierdził w TOK FM Paweł Poncyljusz, o którym pojawiły się informacje, że ma być jedynką na liście PO w okręgu lubelskim. – Nie wiem, skąd biorą się te doniesienia. Jestem posłem z Warszawy i nigdzie się nie wybieram – powiedział "Rz".
Według naszych informatorów kilku posłów Platformy kusiło Poncyljusza. Jak twierdzi jeden z nich, poseł PJN nie powiedział twardo nie, ale sprawę na razie zablokowało kierownictwo PO. – Szukamy na lubelską jedynkę kogoś o bardziej prawicowych poglądach, kto zrównoważyłby przewagę PiS w regionie. Myśleliśmy też o Andrzeju Czumie – mówi "Rz" poseł partii Donalda Tuska. Oficjalnie Poncyljusza oraz Joannę Kluzik--Rostkowską na listy PO zaprosił wczoraj szef Klubu Parlamentarnego tego ugrupowania Tomasz Tomczykiewicz.
To niejedyny kłopot nowych władz PJN. Niezadowolony z wyniku sobotniego kongresu jest Jan Filip Libicki. Poseł napisał w blogu, że obecna PJN cierpi na "syndrom ofiar Fritzla", czyli tęskni za powrotem do PiS. "Nie ma już piwnicy, krat i strasznego oprawcy, my jednak wciąż do owej sytuacji i owej osoby tęsknimy" – ocenił. Twierdzi, że z 18-osobowego Klubu PJN może z nim odejść cztery – pięć osób.