PJN, czyli Partia Jest Niestabilna

Nowy szef partii Paweł Kowal rozważa start do Sejmu, Poncyliusz jest kuszony przez PO, a Libicki chce odejść

Aktualizacja: 06.06.2011 21:29 Publikacja: 06.06.2011 21:25

Paweł Kowal

Paweł Kowal

Foto: Fotorzepa, Krzysztof Skłodowski

Dwa dni po pierwszym kongresie PJN jej liderzy muszą walczyć o jedność swojej partii.

– Mówiono, że to się nie uda. A my stworzyliśmy struktury, klub parlamentarny, przygotowaliśmy program. Dziś mówimy, że idziemy do wyborów, i to się uda. Mimo oporów – zapewniał nowy prezes Paweł Kowal.

– To będzie decydujący tydzień – stwierdził w TOK FM Paweł Poncyljusz, o którym pojawiły się informacje, że ma być jedynką na liście PO w okręgu lubelskim. – Nie wiem, skąd biorą się te doniesienia. Jestem posłem z Warszawy i nigdzie się nie wybieram – powiedział "Rz".

Według naszych informatorów kilku posłów Platformy kusiło Poncyljusza. Jak twierdzi jeden z nich, poseł PJN nie powiedział twardo nie, ale sprawę na razie zablokowało kierownictwo PO. – Szukamy na lubelską jedynkę kogoś o bardziej prawicowych poglądach, kto zrównoważyłby przewagę PiS w regionie. Myśleliśmy też o Andrzeju Czumie – mówi "Rz" poseł partii Donalda Tuska. Oficjalnie Poncyljusza oraz Joannę Kluzik--Rostkowską na listy PO zaprosił wczoraj szef Klubu Parlamentarnego tego ugrupowania Tomasz Tomczykiewicz.

To niejedyny kłopot nowych władz PJN. Niezadowolony z wyniku sobotniego kongresu jest Jan Filip Libicki. Poseł napisał w blogu, że obecna PJN cierpi na "syndrom ofiar Fritzla", czyli tęskni za powrotem do PiS. "Nie ma już piwnicy, krat i strasznego oprawcy, my jednak wciąż do owej sytuacji i owej osoby tęsknimy" – ocenił. Twierdzi, że z 18-osobowego Klubu PJN może z nim odejść cztery – pięć osób.

– To, co dzieje się po kongresie, pokazuje, że PO i PiS boją się, że się podniesiemy – uważa Tomasz Dudziński z PJN.

– Wcześniej wszyscy mówili, że bardzo nas lubią, ale czekali, aż umrzemy. A Kowal obiecał podmiotowość PJN i za to dostał największe brawa od delegatów – dodaje Jan Ołdakowski.

Partia stoi też przed dylematem, czy jej lider, a także popularny europoseł Marek Migalski nie powinni wystartować do Sejmu, ryzykując utratę miejsc w Parlamencie Europejskim. – Nie wykluczam startu. Decyzja zapadnie, gdy będziemy układać listy – powiedział "Rz" prezes PJN.

Kierownictwo partii szacuje, że potrzebuje 800 tys. głosów w wyborach, aby przekroczyć próg 5 proc. Start Kowala i Migalskiego może okazać się niezbędny, gdy sondaże wskażą, że do tego wyniku brakuje kilkudziesięciu tysięcy głosów. – Decyzja należy do Pawła, ale on może kierować partią też z Brukseli – mówi Migalski.

Argumentem przeciw startowi do Sejmu są pieniądze. Europosłowie dostają miesięcznie po blisko 100 tys. zł na biura i asystentów. Dla PJN, która nie korzysta z dotacji budżetowych, to jedno z najpoważniejszych źródeł finansowania.

Dwa dni po pierwszym kongresie PJN jej liderzy muszą walczyć o jedność swojej partii.

– Mówiono, że to się nie uda. A my stworzyliśmy struktury, klub parlamentarny, przygotowaliśmy program. Dziś mówimy, że idziemy do wyborów, i to się uda. Mimo oporów – zapewniał nowy prezes Paweł Kowal.

Pozostało jeszcze 89% artykułu
Publicystyka
Koniec kampanii wyborczej na kółkach? Dlaczego autobusy stoją w tym roku w garażach
analizy
Jędrzej Bielecki: Radosław Sikorski nie ma już złudzeń w sprawie Donalda Trumpa
Publicystyka
Marek Migalski: Rafał Trzaskowski, czyli zmienny jak prezydent
Publicystyka
Rusłan Szoszyn: Niewidzialna wojna Watykanu o wiernych na Wschodzie
Publicystyka
Jan Romanowski: Z Jana Pawła II uczyniliśmy kremówkę, nie zróbmy z Franciszka rewolucjonisty z młotem