Jakie zabawki dla dzieci? Superniania Dorota Zawadzka

Dorota Zawadzka, psycholog rozwojowy

Publikacja: 23.01.2012 20:57

Zawadzka: znudzone dzieci na górze zabawek

Zawadzka: znudzone dzieci na górze zabawek

Foto: Fotorzepa, Marian Zubrzycki

Dziś dzieci nie mogą narzekać na brak zabawek. Szafa pluszaków,  kilka kompletów klocków, cała półka lalek i samochodów...

Dorota Zawadzka:

I często siedzą na wielkiej górze zabawek, narzekając, że się nudzą, że nie mają się czym bawić. To jak z kobietą, która ma całą szafę ubrań i twierdzi, że nie ma się w co ubrać. Dziecku wystarczy 10 – 15 rzeczy, ale odpowiednio dobranych. Więcej nie jest potrzebne.

Tylko tyle?

Pod warunkiem że będą różne. Jedna zabawka będzie konstrukcyjna, inna logiczna, techniczna, muzyczna, manipulacyjna, do przytulenia. Kolejna będzie ćwiczyć koordynację, a następna przyda się do zabawy w role. Za to książki można kupować bez ograniczeń. Ich nigdy nie będzie za wiele. Tymczasem znam domy, gdzie są setki zabawek i ani jednej książki.

Czasami nadmiar zabawek to nie  decyzja rodziców. Prezenty robią dziadkowie, przyjaciele, znajomi.

Warto namawiać ich, by zamiast wielu tanich i mało ciekawych zabawek złożyli się i kupili jedną. Droższą, ale i ciekawszą. Kiepskie zabawki szybko się niszczą i szybko się dzieciom nudzą.

Co robić, gdy już mamy dom zawalony zabawkami?

Wtedy namawiam rodziców, by stosowali tak zwaną trójpolówkę i dzielili zabawki. Częścią z nich dzieci będą się bawić, a resztę można schować, by po jakimś czasie zrobić wymianę. Warto też  robić selekcję zabawek. Często w dziecięcych pudłach są te popsute, rozłożone na części. Albo  je naprawmy, albo wyrzućmy,  bo taki bałagan działa na dzieci demoralizująco. Zwyczajnie  nie chce im się sprzątać.

Ale czy przez natłok zabawek  nie wychowujemy czasem dzieci na konsumpcjonistów, którzy będą  impulsywnie kupować?

Trochę tak jest, ale sami tacy jesteśmy. Poddajemy się szaleństwu wyprzedaży, kupujemy mnóstwo niepotrzebnych nam rzeczy, bo nie możemy się powstrzymać. Dzieci to widzą.

W zabawkowym biznesie nie brakuje tzw. lokowania produktu. Plastikowa wiertarka czy suszarka do zabawy już mają logo znanej firmy. To pani nie razi?

To wychowywanie sobie klienta już od małego. Wiadomo, że  wzrokowo przywiązujemy się do konkretnych marek. Ale w tym akurat nie widzę nic zdrożnego, taki jest świat. Trzeba tylko mieć świadomość, że to celowy zabieg.

Dziś dzieci nie mogą narzekać na brak zabawek. Szafa pluszaków,  kilka kompletów klocków, cała półka lalek i samochodów...

Dorota Zawadzka:

Pozostało jeszcze 93% artykułu
Publicystyka
Koniec kampanii wyborczej na kółkach? Dlaczego autobusy stoją w tym roku w garażach
analizy
Jędrzej Bielecki: Radosław Sikorski nie ma już złudzeń w sprawie Donalda Trumpa
Publicystyka
Marek Migalski: Rafał Trzaskowski, czyli zmienny jak prezydent
Publicystyka
Rusłan Szoszyn: Niewidzialna wojna Watykanu o wiernych na Wschodzie
Publicystyka
Jan Romanowski: Z Jana Pawła II uczyniliśmy kremówkę, nie zróbmy z Franciszka rewolucjonisty z młotem