Wszyscy wiedzą, że autorytet instytucji demokratycznych w Polsce sięgnął bruku. A ponieważ ambitne dziennikarstwo powoli przestaje istnieć, bo się nie opłaca, to słabnie kontrola nad władzą. W rezultacie ktoś, kto chciałby postawić na konstruktywne propozycje w polityce zamiast łatwiejszego flekowania przeciwnika, właściwie osłabia swoje szanse, podobnie jak dziennikarz, który wolałby napisać poważniejszy i bardziej skomplikowany tekst niż rytualny atak na PiS albo na PO.
Zapytany, co jego zdaniem czeka Polaków, Sierakowski odpowiada:
Raczej polityka i media będą się osuwać coraz bardziej do roli taniej rozrywki dla masowej publiczności. To jedna z konsekwencji globalizacji, która wymusza komercjalizację sfery publicznej, w tym mediów i polityki. Utrzymać się mogą ci, którzy przyciągną uwagę, co łatwiej osiągnąć poprzez skandal niż ambitne pomysły. Społeczeństwa tracą stopniowo wpływ poprzez wybieraną przez siebie reprezentację na swój ekonomiczny los.
Jedni czują się z tego powodu bezradni i dają się robić w konia politykom wmawiającym im spiskowe teorie dziejów. Takie jak brak lustracji lub wyjaśnienia katastrofy smoleńskiej. Inni ludzie z kolei walczą w pojedynkę, czując, że liczyć mogą tylko na siebie, wobec czego albo w ogóle nie interesują się polityką, nawet nie głosują, albo dokonują wyboru mniejszego zła, czyli żeby przynajmniej nie rządził Kaczyński.
Sierakowski żałuje, że rywalizacja między SLD a RP skończyła się tak szybko: