Rosyjska reakcja na zachodnie "sankcje": śmiech

Dmitrij Rogozin i Władysław Surkow żartują z nałożonych na nich sankcji

Publikacja: 17.03.2014 17:58

Władysław Surkow

Władysław Surkow

Foto: Kremlin.ru

Podobno historia to vitae magistra, ale widocznie nie nauczyła ona zbyt wielu zachodnich polityków, którzy kontynuują dzieło swoich mentalnych poprzedników - appeaserów z lat 30-tych. Dlatego zamiast stanowczej odpowiedzi na bezwstydne zagarnięcie Krymu przez Rosję, mamy kolejne wielkie słowa, centymetrowe kroczki oraz grożenie "kosztami", których politycy walczący o reelekcję nie chcą nałożyć i ponieść. Weźmy dzisiejsze sankcje. Te europejskie obejmują 21 osób, z których najwyższy rangą to były przewodniczący rosyjskiej Rady Federacji (a obecnie "zwykły" deputowany) Siergiej Mironow. Wśród osób nie ma żadnej, która faktycznie kreowała rosyjską politykę. Miejsca zabrakło tutaj - dzięki sprzeciwowi Finlandii i Włoch -  nawet dla czołowego propagandysty Dmitrija Kisielowa, który na antenie państwowej telewizji groził zamienieniem Ameryki w "radioaktywny popiół".

Amerykanie wzięli się za trochę bardziej znaczących ludzi - wśród nich wicepremiera Dmitrija Rogozina i  kremlowską szarą eminencję Władysława Surkowa. Ale i u nich sankcje te wzbudziły nie strach, lecz politowanie.

Wydaje mi się, że jakiś dowcipniś układał ten szkic dekretu Obamy (...) Nareszcie dostałęm to, na co czekałem - prawdziwą światową sławę. Dziękuję Waszyngtonowi.

- to Rogozin na Twitterze.

Nie inaczej zareagował Surkow, jeden z głównych ideologów Kremla i twórca pojęcia "suwerennej demokracji", jaką ma być system polityczny Rosji. Zapytany przez dziennikarza "Moskowskiego Komsomolca" o reakcję na sankcje, Surkow odpowiedział:

Uważam decyzję administracji waszyngtońskiej jako docenienie moich zasług dla Rosji. To dla mnie honor. Nie mam kont za granicą. W Stanach Zjednoczonych interesuje mnie tylko Tupac Shaukur, Allen Ginsberg i Jackson Pollock. Aby podziwiać ich dzieła nie potrzebuję wizy. Więc nie mam nic do stracenia.

Nikt nie zyskał,  nikt nie stracił. Na Zachodzie bez zmian.

Podobno historia to vitae magistra, ale widocznie nie nauczyła ona zbyt wielu zachodnich polityków, którzy kontynuują dzieło swoich mentalnych poprzedników - appeaserów z lat 30-tych. Dlatego zamiast stanowczej odpowiedzi na bezwstydne zagarnięcie Krymu przez Rosję, mamy kolejne wielkie słowa, centymetrowe kroczki oraz grożenie "kosztami", których politycy walczący o reelekcję nie chcą nałożyć i ponieść. Weźmy dzisiejsze sankcje. Te europejskie obejmują 21 osób, z których najwyższy rangą to były przewodniczący rosyjskiej Rady Federacji (a obecnie "zwykły" deputowany) Siergiej Mironow. Wśród osób nie ma żadnej, która faktycznie kreowała rosyjską politykę. Miejsca zabrakło tutaj - dzięki sprzeciwowi Finlandii i Włoch -  nawet dla czołowego propagandysty Dmitrija Kisielowa, który na antenie państwowej telewizji groził zamienieniem Ameryki w "radioaktywny popiół".

Publicystyka
Roman Kuźniar: 100 dni Donalda Trumpa – imperializm bez misji
Publicystyka
Weekend straconych szans – PiS przejmuje inicjatywę w kampanii prezydenckiej?
felietony
Marek A. Cichocki: Upadek Klausa Schwaba z Davos odkrywa prawdę o zachodnim liberalizmie
Publicystyka
Koniec kampanii wyborczej na kółkach? Dlaczego autobusy stoją w tym roku w garażach
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
analizy
Jędrzej Bielecki: Radosław Sikorski nie ma już złudzeń w sprawie Donalda Trumpa