Do 11 grudnia trzeba rozstrzygnąć wszystkie wątpliwości związane z wynikiem wyborów w USA

Najprawdopodobniej żaden z kandydatów nie będąc zadowolonym z wyniku, łatwo się nie podda. Wtedy już nie sztaby wyborcze, ale sztaby prawników, usiądą i będą szukać wszelkich kruczków prawnych, które da się na tą okoliczność wykorzystać - mówi prof. Łukasz Korporowicz z Uniwersytetu Łódzkiego.

Publikacja: 06.11.2024 16:51

Do 11 grudnia trzeba rozstrzygnąć wszystkie ewentualne wątpliwości związane z wynikiem wyborów w USA

Do 11 grudnia trzeba rozstrzygnąć wszystkie ewentualne wątpliwości związane z wynikiem wyborów w USA.

Foto: EPA/LON HORWEDEL / EPA/ERIK S. LESSER

Sąd Najwyższy nie bierze bezpośrednio udziału w wyborze prezydenta USA, ale zdarzało się nieraz, że miał bardzo ważną rolę w  rozstrzygnięciu, kto będzie tym prezydentem. Czy również w przypadku tegorocznych wyborów można się spodziewać, że taką rolę odegra?

Różne rozmowy jakie prowadziłem zarówno ze znajomymi w USA, jak i kolegami i koleżankami zajmującymi się podobnymi analizami w Polsce, wskazują, że najprawdopodobniej kandydat nie będący zadowolonym z wyniku, łatwo się nie podda. Wtedy możemy sobie wyobrazić, że już nie sztaby wyborcze, ale sztaby prawników, usiądą i będą szukać wszelkich kruczków prawnych, które da się na tą okoliczność wykorzystać. Zarówno przed sądami stanowymi jak federalnymi, na Sądzie Najwyższym kończąc.

Czytaj więcej

47. prezydent USA wybrany. Będzie nim Donald Trump

Czy to będzie miało wpływ na termin, w którym poznamy prezydenta?

Datą do której muszą być przesłany wyniki i wyjaśnione wszystkie wątpliwości związane z wynikiem wyborczym, jest 11 grudnia. To tzw. safe harbor, która zawsze jest ustalana w kalendarzu wyborczym. Do tego dnia należy ogłosić ostateczną liczbę głosów, które zostały oddane. A w związku z tym można przypisać do nich głosy elektorskie, tak by tydzień później – w tym roku 17 grudnia – elektorzy mogli się zebrać w stolicach poszczególnych stanów i oddać głosy na swojego kandydata.

Wróćmy do sytuacji z 2000 r. gdy kandydatami byli Al Gore oraz George W. Bush. Ta sprawa trafiła do Sądu Najwyższego i chyba właśnie upływ tego terminu sprawił, że prezydentem został Bush.

Tak, to orzeczenie Sądu Najwyższego, które do dziś budzi bardzo dużo emocji. Co ciekawe, wielu sędziów, którzy orzekali w sprawie Gore vs Bush, przyznało się później w wywiadach czy komentarzach, że po przemyśleniu sprawy nie są całkowicie pewni wyroku, pod którym się podpisali. Natomiast spór ten dotyczył faktu, że różnica głosów między kandydatami na Florydzie była tak niewielka, że potrzebne było – zgodnie z prawem stanowym – ponowne przeliczenie głosów. Rozpoczęły się procesy wyborcze w sądach stanowych, ostatecznie sprawa trafiła do Sądu Najwyższego Florydy. Początkowo wydawało się, że może przeliczenie jest wymagane tylko w kilku hrabstwach, ale Sąd Najwyższy nakazał ponowne liczenie we wszystkich. Wówczas sztaby wyborcze obu kandydatów zdecydowały się przenieść spór do Sądu Najwyższego USA. A ponieważ był już grudzień, to zaczynało brakować czasu do wskazanego terminu na zakończenie sporów wyborczych. Sąd Najwyższy Stanów Zjednoczonych uznał finalnie, że należy zakończyć liczenie i ogłosić zwycięzcą tego kandydata, który miał na ówczesnym etapie najwięcej głosów. A tym samym otrzymał on wszystkie wówczas 25 głosów elektorskich na Florydzie. Problem polegał jednak na tym, że ten „safe harbor” przez wielu konstytucjonalistów amerykańskich jest oceniana jako mniej ważna niż zachowanie pryncypiów demokracji. A zatem należało uczciwie zakończyć przeliczanie głosów, nawet kosztem nie zachowania tego terminu. Stąd m. in. tak potężna krytyka orzeczenia ws. Bush vs Gore w późniejszym orzecznictwie i literaturze prawniczej Stanów Zjednoczonych.

Czytaj więcej

Ryzyka wygranej Trumpa: Wojna handlowa, wzrost inflacji w USA i rentowności w UE

A jaki wpływ na orzeczenie Sądu Najwyższego ma jego skład? Bo obecnie część konserwatywna, wzmocniona przez Trumpa ma większość. Czy to może mieć wpływ na ewentualne rozstrzygnięcie?

Tutaj dotykamy bardzo ważkiego tematu, bo przecież już orzeczenia sprzed dwóch czy trzech lat wskazują na wyraźny skręt w rozstrzygnięciach Sądu Najwyższego w kierunku interpretacji zgodnej z polityką Partii Republikańskiej. Nie możemy się temu dziwić, bo większość to sędziowie mianowani przez prezydentów republikańskich, w tym kilku osobiście przez Donalda Trumpa. Zresztą taka sytuacja miała miejsce również w 2000 r. Chociaż wtedy jeden z sędziów powołanych z ramienia Partii Republikańskiej wyłamał się i poparł mniejszościową grupę sędziów powołanych przez demokratycznych prezydentów i nie opowiedział się za rozstrzygnięciem Gore vs. Bush.

Po wyborach w roku 2020, spory sądowe odbywały się w cieniu protestów zwolenników Donalda Trumpa pod Kapitolem.

Rok 2020 był dość specyficznym rokiem wyborczym, ze względu na to, że dało się zauważyć duży wpływ pandemii na sposób prowadzenia kampanii. Z tego powodu wielu wyborców zdecydowało się na głosowanie korespondencyjne. A to stało się przedmiotem zażartych dyskusji co do sposobu zliczania tych głosów oraz momentu, w którym należy podawać do publicznej wiadomości ich liczbę. Łącznie odbyło się ok. 60 procesów sądowych zarówno na szczeblu stanowym jak i w sądach federalnych. Co ciekawe, nie zdarzyło się ani razu, by którykolwiek z sędziów rozstrzygających te sprawy stwierdził, że doszło do tak poważnych naruszeń procedury, by można było nie uznać wyniku wyborów. Ciekawe też, że wątek ten był w kampanii wyborczej przez Donalda Trumpa szczególnie eksponowany. I choć kilkukrotnie wspominał on, że być może Demokraci będą chcieli „ponownie ukraść wybory” to nie wracał do tego tematu tak często, jak można było się tego spodziewać. A szczególnie na początku kampanii wielu analityków uważało, że będzie to silny filar kampanii Trumpa, wskazujący na to, że „raz przegrałem, bo ukradli mi wybory, w związku z czym staram się ponownie startować i odzyskać Biały Dom”.

Czytaj więcej

Bogusław Chrabota: Czy Donald Trump będzie grabarzem demokracji?

Sąd Najwyższy nie bierze bezpośrednio udziału w wyborze prezydenta USA, ale zdarzało się nieraz, że miał bardzo ważną rolę w  rozstrzygnięciu, kto będzie tym prezydentem. Czy również w przypadku tegorocznych wyborów można się spodziewać, że taką rolę odegra?

Różne rozmowy jakie prowadziłem zarówno ze znajomymi w USA, jak i kolegami i koleżankami zajmującymi się podobnymi analizami w Polsce, wskazują, że najprawdopodobniej kandydat nie będący zadowolonym z wyniku, łatwo się nie podda. Wtedy możemy sobie wyobrazić, że już nie sztaby wyborcze, ale sztaby prawników, usiądą i będą szukać wszelkich kruczków prawnych, które da się na tą okoliczność wykorzystać. Zarówno przed sądami stanowymi jak federalnymi, na Sądzie Najwyższym kończąc.

Pozostało jeszcze 87% artykułu
Nieruchomości
Sąd Najwyższy wydał ważny wyrok dla tysięcy właścicieli gruntów ze słupami
Konsumenci
To koniec "ekogroszku". Prawnicy dla Ziemi: przełom w walce z ekościemą
Edukacja i wychowanie
Nie zdał egzaminu, wygrał w sądzie. Wykładowcy muszą przestrzegać zasad
Sądy i trybunały
Pomysł Szymona Hołowni nie uratuje wyborów prezydenckich
Edukacja i wychowanie
Uczelnia ojca Rydzyka przegrywa w sądzie. Poszło o "zaświadczenie od proboszcza"
Materiał Promocyjny
Nest Lease wkracza na rynek leasingowy i celuje w TOP10