W ubiegłym roku telewizja szwedzka nagłośniła historię lekarki neonatolożki, przewodniczącej grupy etycznej zrzeszenia neonatologów, która próbowała ratować życie późno usuwanych płodów. Lekarka powiedziała, że kiedy widzi chore dziecko, które potrzebuje szybkiej pomocy, to staje na wysokości zadania. Tak też postąpiła, gdy w szpitalu w Eskilstunie położna przy zabiegu aborcji w 22. tygodniu ciąży poprosiła lekarkę o interwencję, ponieważ sytuacja stała się „nieprzyjemna". „To (dziecko) poruszało się, trochę piszczało, machało rękami i nogami i serce mu biło" – opowiadała neonatolożka. „Uczyniłam, co mogłam, by je wspomóc w oddychaniu i przedsięwzięłam to, co się robi z dziećmi urodzonymi dużo przedwcześnie" – relacjonowała. Płód usuwany w 22. tygodniu to już w sensie prawnym dziecko – podkreśliła lekarka.
Czytaj także: Aborcja: Polska wciąż nie wykonuje wyroków ETPC
Emitowany w wiadomościach telewizji publicznej reportaż wywołał debatę, co w kwestii aborcji dzieje się w Szwecji nadzwyczaj rzadko. W dyskursie skoncentrowano się głównie na rozróżnieniu działań podejmowanych przy „późnych aborcjach" i okoliczności, w których istnieje możliwość ratowania życia wcześniaków. Pracownicy położnictwa zaapelowali o wyraźniejsze dyrektywy dotyczące postępowania w przypadkach usuwania ciąży po 18. tygodniu.
Ich zdaniem bowiem żaden płód przeznaczony do usunięcia nie powininien być narażony na zabiegi resuscytacyjne.
Zarząd ds. Zdrowia i Dobrobytu wezwał organizacje specjalistów, by osiągnęli porozumienie w sprawie. Zawarto je i zarząd wpisze wytyczne w obowiązujący kodeks postępowania. Według nowych rozporządzeń późne aborcje powinny być przeprowadzane jako pilne. Odtąd regułą staje się również zasada, że jeżeli personel potrzebuje wsparcia przy zabiegu, to nie wzywa pediatry, tylko prosi o pomoc ginekologa.