Na czym polega obecny spór o sądownictwo w Izraelu?
W Izraelu nie ma konstytucji, przynajmniej nie w formie jednego dokumentu. Sąd Najwyższy nie ma więc funkcji sądu konstytucyjnego, a jedynie sobie ją przypisał na zasadzie precedensu, który z czasem został przyjęty jako norma. Ten sąd reguluje legislację, bardzo często w kontrze do prawicowego rządu. Zresztą Izrael już od dawna jest z jednej strony mocno liberalny (w paradach równości biorą udział nawet żołnierze), a z drugiej mieszka w nim ogromna liczba bardzo konserwatywnych obywateli (głównie Żydów sefardyjskich i emigrantów z Rosji). Ten sąd jest wybierany, podobnie jak w Polsce – przez sędziów – czy szerzej środowiska prawnicze. Ponadto dochodzi wątek zarzutów korupcyjnych wobec premiera Benjamina Netanjahu, co budzi podejrzenia, że chce on podporządkować sobie sądy, by uniknąć odpowiedzialności. Choć muszę przyznać, że duża część tych zarzutów jest bardzo słaba, czy wręcz absurdalna. Ale pamiętajmy, że już dwóch premierów Izraela i jeden prezydent wylądowało w więzieniu. Sprawa nie jest więc jednoznaczna, a to bardzo źle.
Czytaj więcej
Premier Izraela Beniamin Netanjahu chwali zaangażowanie prezydenta USA Joe Bidena w sprawy Izraela, ale nie będzie ulegał "naciskom z zagranicy".
Na czym polega ta niejednoznaczność?
Z jednej strony jest sąd, który nie odpowiada obecnej kompozycji polityki izraelskiej – bo lewica tam jest w bardzo głębokim kryzysie. A z drugiej można powiedzieć, że to idealne warunki dla „checks and balances”, gdy lewicowy kontroluje prawicowego. Ale to też rodzi nieunikniony konflikt. Uważam, że dobrze iż Sąd Najwyższy przypisał sobie rolę sądu konstytucyjnego, ale w powinien w tej kwestii działać bardziej ostrożnie i rozważnie – a nie przesuwać kraj „w lewo” niejako z pozycji na marginesie. Sędziowie zostali wybrani zgodnie z prawem, to grupa wybitnych ludzi, ale ich działania mają często realnie charakter legislacyjny, co powoduje konflikty, kiedy te działania idą wbrew większości opinii publicznej, która coraz bardziej skręca na prawo. Rząd też został legalnie wybrany i jak na razie nie zrobił nic, co mogłoby go zdyskwalifikować z punktu widzenia systemu prawnego. Ma swój program polityczny i go realizuje. Rząd ma więc prawo po swojej stronie i większość w Knesecie – co nie znaczy, że to co robi, jest dobre. Premier Netanjahu wszedł na niebezpieczną ścieżkę, która może doprowadzić do destabilizacji Izraela i to w okresie jego największego zagrożenia. Sąd Najwyższy działał często bardzo radykalnie i niekoniecznie zwracając uwagę na polityczne nastroje większości. A w demokracji obyczaj jest bardzo ważny – jeśli ktoś go złamie, to demokracja się chwieje. Trzeba bowiem szanować pewne wspólne wartości.