W oddziałach wojewódzkich Narodowego Funduszu Zdrowia pacjenci odkrywają, że lekarze wyłudzają od nich pieniądze. Chory najpierw sam płaci za leczenie, a później placówka dostaje za tę samą usługę pieniądze z NFZ. W skali kraju możemy mieć do czynienia z oszustwami rzędu milionów złotych, choć może być to dopiero wierzchołek góry lodowej.
O podwójnej płatności (na NFZ idzie 9 proc. naszych pensji brutto) przekonał się mąż pacjentki, której dziecko zmarło w trakcie porodu w rzeszowskim prywatnym szpitalu Pro-Familia. Mężczyzna poszedł do oddziału NFZ, żeby przejrzeć historię choroby żony. – Badania ciężarnej zrefundował fundusz, a oprócz tego ginekolog z tej kliniki pobrał od niej kilkaset złotych – relacjonuje Marek Jakubowicz, rzecznik podkarpackiego NFZ.
75 mln zł odzyskał NFZ w 2011 r. od lecznic, w których kontrole stwierdziły nieprawidłowości
Jeszcze dotkliwiej skutki nieuczciwości lekarza odczuła pacjentka Centrum Ortopedycznego Osteon w podwarszawskim Legionowie. Lecznica ta wystawiła kobiecie rachunek na 9 tys. zł, po czym zainkasowała dodatkowo pieniądze za usługę w ramach kontraktu z NFZ. Podobne przypadki zostały wykryte również w Gdańsku i Łodzi.
NFZ twierdzi, że w 2011 roku udało mu się odkryć część nieprawidłowości i odzyskać niemal 75 mln zł. – Niestety, urzędnicy NFZ bez skargi pacjenta nie zweryfikują, że ten zapłacił za refundowaną usługę – mówi dr Adam Kozierkiewicz, ekspert ds. ochrony zdrowia. – Oszustwo, tak jak to w Rzeszowie, najczęściej wychodzi na jaw przez przypadek.