Reforma podatkowa Polskiego Ładu, która ma wejść w życie już od początku 2022 r., oznacza wzrost obciążeń dla większości osób prowadzących działalność gospodarczą. Wynika to głównie z nowej konstrukcji składki zdrowotnej, która będzie liczona jako 4,9 proc. osiąganego dochodu, zamiast jak dotychczas – stałego ryczałtu. Składki nie będzie też można odliczyć od podatku PIT.
Rząd chce w ten sposób sprawić, by bardziej zamożni właściciele firm w większym stopniu dokładali się do służby zdrowia, oraz ograniczyć fikcyjne samozatrudnienie. „Rzeczpospolita" sprawdziła, czy po tej zmianie samozatrudnienie straci na atrakcyjności finansowej względem umów o pracę. Dotychczas różnica na korzyść tego pierwszego była dosyć duża i stanowiła ważny argument przy wyborze formy pracy.
Kto może stracić
Wyniki naszej analizy są nieco zaskakujące. – Moim zdaniem samozatrudnienie nie stanie się dużo mniej atrakcyjne niż obecnie – uważa Dariusz Gałązka, szef zespołu doradztwa podatkowego w Grant Thornton. – Oczywiście nie zawsze i nie w każdym przypadku, ale po przekroczeniu poziomu ok. 13 tys. zł zarobków nadal będzie to korzystniejsza ekonomicznie forma pracy niż etat – dodaje Gałązka.
Jak pokazują wyliczenia przygotowane przez Grant Thornton, przy dochodach netto rzędu 10 tys. na miesiąc (to mniej więcej obecny próg opłacalności samozatrudnienia względem etatu) wynagrodzenie netto na umowie o pracę wyniesie niecałe 6,94 tys. zł. Z kolei dla przedsiębiorcy, który rozlicza się według skali podatkowej, dochód do ręki wyniesie niewiele więcej, bo 7,1 tys. zł; zaś przy podatku liniowym może być nawet o 200 zł niższy. Tu wybór samozatrudnienia jest więc nieopłacalny.