Doradcy emerytalni ZUS, którzy mają pomóc w podjęciu decyzji, kiedy najlepiej przejść na świadczenie, nie przekonają Polaków do dalszej pracy. Zwłaszcza tych, którzy mało zarabiają i otrzymają niskie emerytury. Dla nich rachunek jest prosty: wezmą pieniądze z ZUS i nadal będą pracować. Pewnie już nie na etacie, lecz umowie o dzieło lub zleceniu. Szef nie da im też zarobić tyle co poprzednio, bo przecież dostaną emeryturę. Ale pozwoli do niej dorobić. Z zyskiem dla wszystkich: emeryt finalnie będzie miał więcej pieniędzy, a ani on, ani jego szef nie zapłacą od nowej umowy składek na ubezpieczenia społeczne.