Nie tylko menedżerowie na kontraktach, ale także wykładowcy akademiccy, a nawet sędziowie muszą bronić się przed Zakładem Ubezpieczeń Społecznych, który chce ściągnąć dodatkowe składki od ich umów cywilnoprawnych.
W środę Sąd Najwyższy zajmował się sprawą sędzi sądu rejonowego, która jeszcze w 2010 r. na zamówienie Regionalnego Centrum Polityki Społecznej w Łodzi wygłosiła dwa specjalistyczne wykłady. Pierwszy o zjawisku uzależnienia od przestępstw, drugi poświęcony ochronie wizerunku dziecka (sygn. akt: I UK 389/14).
Kontroler zmienia umowy sędziego
Gdy ZUS przeprowadził kontrolę w Centrum, uznał, że te dwie umowy o dzieło należy przekwalifikować na umowy-zlecenia i opłacić od nich składki.
Centrum odwołało się od tej decyzji do sądu. Okazało się, że przy cyklicznych wykładach były w tej placówce stosowane umowy-zlecenia i opłacane należne składki. Tym razem jednak były to jednorazowe wykłady wygłoszone w czasie konferencji naukowej organizowanej przez Centrum i w czasie narady szkoleniowej. Nie było więc podstaw do uznania umów na przeprowadzenie tych wykładów za zlecenia.
O tym, jak prosta sprawa może zostać skomplikowana, świadczy to, że sądy powszechne także nie wiedziały, jak rozstrzygnąć ten spór. W pierwszej instancji zapadł bowiem wyrok korzystny dla ZUS. W drugiej sędziowie uznali jednak, że składki od tych dzieł się nie należą. Zakład nie złożył jednak broni i skierował skargę kasacyjną do Sądu Najwyższego.