Przedłużające się liczenie głosów i okupacja siedziby Państwowej Komisji Wyborczej przez demonstrantów – tak skończyły się wybory samorządowe w 2014 r. Niemal doszło wtedy do kryzysu politycznego, co miało dwie przyczyny: awarię systemu wspierającego liczenie głosów oraz użycie karty do głosowania w formie książeczki w wyborach do sejmików.
Mająca złą sławę książeczka nie była stosowana od kilku lat, jednak znów użyjemy jej jesienią w wyborach do Sejmu.
Szefowa Krajowego Biura Wyborczego Magdalena Pietrzak mówi, że żadne decyzje nie zapadły. – Decyzję w sprawie kształtu kart podejmie po analizach Państwowa Komisja Wyborcza – mówi tylko.
– Jej użycie jest nie do uniknięcia w znacznej części kraju – prognozuje jednak ekspert Fundacji Batorego dr hab. Jacek Haman.
Fundacja od kilku lat mocno zabiega o odstąpienie od książeczki. Po wyborach z 2014 r. opublikowała raport z badań, z których wynika, że wpływ na błędy wyborców miało właśnie wprowadzenie książeczki, bo pojedyncze strony traktowali jak odrębne karty. Wówczas oddano aż 18 proc. głosów nieważnych w wyborach do sejmików, a PSL uzyskało o wiele lepszy wynik, niż wskazywały sondaże. Na pierwszej stronie książeczki znajdowali się właśnie kandydaci PSL.