Ostatnie kilkadziesiąt godzin to cykl intensywnych rozmów liderów opozycji, przede wszystkim Grzegorza Schetyny z PO i Władysława Kosiniaka-Kamysza z PSL. Niektórzy nasi rozmówcy są wręcz przekonani, że te rozmowy zakończą się wkrótce, prawdopodobnie do piątku. Ich efektem ma być wspólny blok PO, PSL i samorządowców, z miejscami na listach dla Barbary Nowackiej i polityków Nowoczesnej.
– Władysław Kosiniak-Kamysz kategorycznie stwierdził, że nie zgadza się na udział SLD w tej koalicji – zaznacza nasz rozmówca. SLD nie chcą też „doły" Platformy zirytowane postawą Sojuszu w trakcie i po kampanii do Parlamentu Europejskiego (PE), ale i samorządowcy, którzy są ważnym sojusznikiem PO. „Uważam, że w Polsce jest miejsce dla lewicy, ale gdyby ona połączyła się z Robertem Biedroniem" – to wypowiedź Jacka Karnowskiego, prezydenta Sopotu i członka sztabu PO, z niedawnego wywiadu dla „Dziennika Bałtyckiego".
Rozmowy PO–PSL nabrały przyspieszenia w ostatnich godzinach. Schetyna cały czas – jak wynika z naszych rozmów – argumentuje, że przyjęcie SLD zminimalizuje zagrożenie ze strony lewicy. Dla PSL problemem są sprawy światopoglądowe, które już po wyborach akcentowało SLD (np. walka o liberalizację dostępu do aborcji), oraz apetyt Sojuszu na miejsca na listach. Kosiniak-Kamysz pozostaje nieugięty w sprawie SLD. Ważne dla niego są też miejsca dla PSL.
Jednak PO oficjalnie wciąż obstaje, by wspólna lista była szeroka. – Chcemy, żeby nas zasiliło środowisko lewicy i PSL, żeby łatwiej było wygrać, ale zakładamy czarny scenariusz, że będziemy sami musieli podjąć walkę z PiS – przyznał w Sejmie Sławomir Neumann z PO. Być może więc Schetyna w trakcie negocjacji po raz kolejny spróbuje przeforsować obecność SLD na listach.