– Jest podana również nazwa konta oraz podpięty dwustronicowy instruktaż, w jaki sposób należy zabezpieczyć swoją skrzynkę e-mailową, czyli wprowadzić uwierzytelnienie dwuetapowe – mówi nam jeden z polityków mający konto na WP.pl, który otrzymał takie pismo. Podobnie jak posłanka KO, która także tym sposobem dowiedziała się, że jej konto mogło zostać zaatakowane, a dane z poczty wykradzione. W piśmie dostarczanym przez policjantów są również wskazówki, na jaki numer infolinii i adres e-mailowy należy zgłaszać potencjalne incydenty. W CERT utworzono specjalną skrzynkę z nazwą „vip" do zgłaszania problemów z pocztą.
Włamania nie było
Portal WP.pl zapewnia nas, że nie było żadnego włamania na serwery poczty WP. „Insynuacje, jakoby kiedykolwiek w historii miało dojść do jakichkolwiek włamań do systemów pocztowych WP, są całkowicie nieprawdziwe. Kategorycznie sprzeciwiamy się kolejnej próbie przerzucenia odpowiedzialności za niefrasobliwość polityków na operatorów systemów poczty elektronicznej" – napisał do nas Michał Siegieda, rzecznik WP. To prawda, bo jak udało nam się ustalić, na liście ok. 150 osób mają być nie tylko użytkownicy tej poczty, ale również innych w popularnych serwisach informacyjnych. Jeden z ekspertów z rządowej instytucji od cyberbezpieczeństwa podkreśla: – Skrzynki w darmowych serwisach są na tyle bezpieczne, na ile bezpieczeństwo zapewniają ich właściciele. Chodziło raczej o jakość zabezpieczeń, a nie o to, kto, gdzie miał swoją pocztę – zaznacza.
Wątpliwa wina Rosji
Michał Dworczyk, szef KPRM, od którego zaczęła się afera e-mailowa w poniedziałkowym wywiadzie we „Wprost" zdradził, że „kilka dni temu zostały przejęte – choć może stało się to wcześniej, tylko o tym nie wiedzieliśmy – skrzynki i media społecznościowe kilku osób".
W tym gronie jest Rafał Dzięciołowski, prezes Fundacji Solidarności Międzynarodowej (wspiera niezależne media na Białorusi) oraz poseł Ewa Szymańska z PiS.
Są jednak wątpliwości, czy na pewno afera e-mailowa ministra Dworczyka wiąże się z atakami na konta innych polityków oraz osób publicznych – jak wskazują wicepremier i koordynator ds. bezpieczeństwa Jarosław Kaczyński i polskie służby. A także, czy na pewno jest to sprawka Rosji (jak w poniedziałek informowała „Rz", Telegram do tego stopnia chce chronić swoich użytkowników, że nie trzyma ich danych w bazie). Takie wątpliwości mają nawet politycy PiS, nie tylko eksperci.
– Oczekiwałbym, aby najpierw przedstawiono fakty, a potem je interpretowano. Na razie mamy tylko interpretacje – mówił wczoraj w TVN24 płk Grzegorz Małecki, były szef Agencji Wywiadu, który wskazywał, że przyjęta narracja sprzyja kryzysowi obozu rządzącego – opinia publiczna dostała informację o ataku z Rosji, co przykryło kwestię przesyłania przez Dworczyka wrażliwych materiałów ze służbowej skrzynki na prywatną i łamania elementarnych zasad bezpieczeństwa.