Niedziela, wczesne popołudnie. Hala sportowa jednej ze szkół w Białymstoku szybko zapełnia się ludźmi. Już za kilkanaście minut swoje wystąpienie – drugi punkt w niedzielnej trasie – wygłosi prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski. Każdy z uczestników ma albo biało-czerwoną flagę, albo tablicę z hasłem wyborczym prezydenta Warszawy: niebieską z napisem „Naprzód” lub czerwoną z napisem „Cała Polska Naprzód!”. Są też własnoręcznie zrobione przez wyborców transparenty. Całość jest starannie przygotowana. Sztabowcy – dysponujący dużym doświadczeniem kampanijnym i nie tylko – bardzo dbają o szczegóły. Od „prezydenckiej” mównicy z godłem Polski po tło wystąpienia i to, kto pojawi się w najważniejszym kadrze, czyli obrazku, który pokażą telewizje i internetowe transmisje. W stolicy Podlasia w tle Trzaskowskiego byli głównie ludzie młodzi. To nie był przypadek.
Czytaj więcej
Rafał Trzaskowski poinformował za pośrednictwem mediów społecznościowych, że ukończył ośmiogodzin...
Emocje powoli rosną. Zanim wystąpi prezydent Warszawy, emocje na sali podgrzewają kolejni mówcy. W tym poseł KO ze Szczecina Patryk Jaskulski, poseł Krzysztof Truskolaski, marszałek województwa Łukasz Prokorym. Wreszcie – prezydent Białegostoku Tadeusz Truskolaski (sprawuje urząd od 2006 roku). To wsparcie w regionie, który uznawany jest za jeden z trudniejszych dla KO. Wreszcie na sali pojawia się Trzaskowski. Wita go aplauz blisko 1500 osób (tak szacują organizatorzy), które pojawiły się tego dnia na tym wydarzeniu. Kolejnym w kampanii, która rozpoczęła się konwencją w Gliwicach 7 grudnia ubiegłego roku. I ma zakończyć się zwycięstwem.
Rafał Trzaskowski o bezpieczeństwie i Karolu Nawrockim
W grudniu ubiegłego roku, gdy kampania prezydencka nie była jeszcze ogłoszona, sztabowcy KO przekonywali, że będzie rozpisana na etapy. I że to, co zapowie Trzaskowski na konwencji w Gliwicach, będzie też wybrzmiewało w jej trakcie aż do ostatniego dnia przed ciszą wyborczą. To przede wszystkim trzy elementy: nacisk na szeroko rozumiane bezpieczeństwo, wyjście poza duże miasta, poza bastiony PO ku mniejszym miejscowościom i trudniejszym dla PO regionom – z hasłem zrównoważonego rozwoju Polski – oraz nacisk na rozwój polskiego przemysłu i polskich przedsiębiorstw. To wszystko wybrzmiewało i w Białymstoku. Na początek – bezpieczeństwo. Trzaskowski mówił o znaczeniu zarówno dobrych relacji z USA, jak i Unii Europejskiej, w tym unijnych pieniędzy – inwestycji w bezpieczeństwo, ale też infrastrukturę. Mówił o odblokowanych funduszach z KPO, które spływają do regionu. I niemal od razu w swoim wystąpieniu nawiązywał do swojego konkurenta, czyli Karola Nawrockiego. – Potrzebujemy prezydenta, który umie odpowiedzieć na pytanie, czy jesteśmy bezpieczni, i który rozumie solidarność w ramach NATO. Nie tak jak mój konkurent, który pytany o to, czy Polska przyszłaby z odsieczą innemu państwu w NATO, gdyby było zaatakowane, zawiesił głos i powiedział, że musi się zastanowić – pada w pierwszych minutach. Refrenem w niedzielnym wystąpieniu było to, że Unia również oznacza bezpieczeństwo. I że PiS oraz Konfederacja tego nie rozumieją. Trzaskowski w niedzielę szydził też z Nawrockiego przy okazji wątku o cłach, odnosząc się do jego niedawnej wypowiedzi w tej sprawie, która była mocno skrytykowana przez polityków KO. Jeśli pojawia się konkurencja, to Nawrocki jest głównym punktem odniesienia, ale nie zabrakło też nawiązania do „hulajnogi” Mentzena. Bo sztab Trzaskowskiego szykuje się na wariant drugi z jednym, ale i potencjalnie z drugim kandydatem.