Premier Donald Tusk ogłosił 2025 rok „rokiem przełomu” i zapowiedział rekordowe inwestycje sięgające nawet 700 miliardów złotych. - Możliwe jest przegonić tych, którzy patrzyli na nas z góry – mówił szef rządu. Skąd rząd weźmie te środki? Jakie sektory skorzystają na wielkich projektach? I czy biznes rzeczywiście odczuje realne wsparcie? O zapowiedziach premiera i ich potencjalnych konsekwencjach dla polskiej gospodarki rozmawiamy z Cezarym Szymankiem.
Inwestycje na niespotykaną skalę
Podczas konferencji na warszawskiej giełdzie premier Donald Tusk oraz minister finansów Andrzej Domański zapowiedzieli gigantyczne nakłady na strategiczne sektory gospodarki. „Po pierwsze inwestycja, po drugie inwestycja, po trzecie inwestycje” – powtarzał premier. Priorytetami mają być nauka i badania, bezpieczeństwo energetyczne, logistyka (modernizacja portów i kolei), nowoczesne technologie, rynek kapitałowy oraz deregulacja, czyli wsparcie przedsiębiorców.
Skąd te pieniądze?
Zapowiedziane kwoty robią wrażenie, ale skąd rząd je weźmie? – Odpowiedź jest bardzo prosta. Z naszych kieszeni – stwierdza Szymanek. Środki pochodzić mają zarówno z budżetu państwa, jak i funduszy unijnych oraz potencjalnych partnerstw publiczno-prywatnych. – To nam się absolutnie opłaca – mówi, odnosząc się do inwestycji w naukę i badania, które mogą przynieść największy zwrot.
Czytaj więcej
Podczas przedstawiania programu dla polskiej gospodarki na najbliższe lata, Donald Tusk poprosił prezesa InPostu Rafała Brzoskę o przygotowanie pakietu deregulacji. Propozycja została przyjęta.