Nasila się kryzys polityczny w Gruzji po wyborach parlamentarnych 26 października, których wyniku nie uznaje opozycja i prezydent Salome Zurabiszwili.
21 listopada gruzińska CKW ma ogłosić ostateczne wyniki, według których rządzące od 2012 roku Gruzińskie Marzenie zdobywa niemal 54 proc. głosów. Prezydent będzie miała dziesięć dni na zwołanie posiedzenia parlamentu. Według tamtejszej konstytucji nie może tego nie zrobić, ale nawet gdyby tak się stało (Zurabiszwili nawołuje do protestów) parlament zbierze się samodzielnie. Nie wykluczono też, że zasiądą w nim przedstawiciele jedynie partii rządzącej, bo wszystkie pozostałe ugrupowania opozycyjne odmawiają przyjęcia mandatów.
Protest w Tbilisi z udziałem polityków państw UE. Przemawiał też Polak
W poszukiwaniu wyjścia z kryzysu do Tbilisi udała się delegacja parlamentarzystów z Polski, Niemiec, Finlandii, Szwecji, Francji, Litwy, Łotwy i Estonii. Spotkali się z prezydent Zurabiszwili oraz z przedstawicielami opozycyjnych partii negujących wynik ostatnich wyborów parlamentarnych. Ich obecność zignorował zaś gruziński rząd oraz władze miasta Tbilisi.
Władze Gruzji obrzuciły nas błotem. Odmówili nam spotkania. Mer Tbilisi nawet stwierdził, że jesteśmy „szkodnikami”.
– Władze Gruzji obrzuciły nas błotem. Odmówili nam spotkania. Mer Tbilisi nawet stwierdził, że jesteśmy „szkodnikami”. Rządzący w Gruzji chcą zatuszować temat, by Europa zaakceptowała fakt, że Gruzinom ukradziono wybory – mówi „Rzeczpospolitej” wicemarszałek Senatu Michał Kamiński. W poniedziałek (m.in. w towarzystwie przewodniczącego Komisji Spraw Zagranicznych Bundestagu Michaela Rotha i innych polityków z UE) przemawiał na alei Rustawelego w Tbilisi, gdzie po raz kolejny odbywał się antyrządowy protest.