Obóz reformatorski po raz ostatni miał prezydenta dwie dekady temu, Mohameda Chatamiego, i nie spełnił on oczekiwań na zmiany w Islamskiej Republice. Chatami popiera teraz Pezeszkiana, podobnie wiele kobiet (na zdjęciu jego zwolenniczki w Teheranie), bo krytykował bezwzględne podejście władz do protestów wywołanych śmiercią na policyjnym komisariacie Mahsy Amini, zatrzymanej za niewłaściwy zdaniem konserwatystów sposób zakrywania głowy.

Pezeszkian należy jednak do establishmentu i w wypadku zwycięstwa (nie uchodzi za pewne) nie przeciwstawi się najwyższemu przywódcy Alemu Chamaneiemu. I zapewne nie zmieni konfrontacyjnej polityki wobec Zachodu, choć popiera powrót do porozumienia atomowego z 2015 r.

Czytaj więcej

Niespodzianka w wyborach prezydenckich w Iranie. Pierwszą turę wygrał umiarkowany Masud Pezeszkian

Jego rywal Said Dżalili (40,4 proc. w pierwszej turze) to skrajny konserwatysta, antyzachodni do bólu. Świat go poznał przed kilkunastoma laty jako głównego irańskiego negocjatora ds. nuklearnych.

Wybory ogłoszono po śmierci konserwatywnego prezydenta Ebrahima Raisiego w katastrofie śmigłowca 19 maja. —j.h.