Dla umiarkowanych torysów pomysł wysyłania osób ubiegających się o azyl do Rwandy był nie do przyjęcia, dla radykalnych członków ugrupowania skupionych wokół zawziętego zwolennika brexitu Marca François propozycja premiera nie szła wystarczająco daleko. Wydawało się więc, że zamiast uratować swoje ugrupowanie, Rishi Sunak doprowadzi do jego przedwczesnego rozpadu.
W końcu jednak w minionym tygodniu Sunak zdołał 313 głosami za przy 269 przeciw przyjąć ustawę, która zakłada, że nielegalni imigranci złapani przez policję na terenie królestwa będą automatycznie wysyłani do mniejszego od Mazowsza, jednego z najbiedniejszych krajów Afryki, rządzonego żelazną ręką przez prezydenta Paula Kagame. I pozostaną tu, nawet jeśli otrzymają prawa uchodźcy.
Czytaj więcej
Tysiące rodzin, których dotykają ostatnie zapowiedzi brytyjskiego rządu o podwyższeniu progu dochodowego dla wiz, zapowiada podjęcie kroków prawnych, które mają uniemożliwić wprowadzenie zmian. Nową politykę migracyjną określają jako "okrutną i nieludzką".
Przez kanał La Manche
Pomysł wyszedł jeszcze w 2022 roku od poprzednika Sunaka, Borisa Johnsona. Został wówczas uznany przez brytyjski Sąd Najwyższy za nielegalny, bo zdaniem sędziów Rwanda wcale nie jest „bezpiecznym krajem”, jak to usiłuje przedstawić rząd. Dlatego, choć władze w Kigali otrzymały już niemal 300 mln funtów rekompensaty za przyjmowanie uchodźców, do tej pory nie został tam wysłany ani jeden emigrant z Wielkiej Brytanii.
Teraz ma się to zmienić. Ustawa zakłada bowiem, że urzędnicy nie będą musieli brać pod uwagę stanowiska ani Sądu Najwyższego, ani Europejskiego Trybunału Praw Człowieka. Dopuszcza wręcz wyjście Zjednoczonego Królestwa z Europejskiej Konwencji Praw Człowieka. To wysoka cena dla reputacji kraju, który ma jedną z najstarszych demokracji na świecie.