Minęły 24 lata od momentu wejścia wojsk NATO do Kosowa. 12 czerwca 1999 roku interweniowały tutaj siły zachodnie, żeby przerwać dokonywaną przez Serbów eksterminację etnicznej albańskiej ludności. Dla Kosowian oznaczało to początek drogi do niepodległości, którą ostatecznie ogłosili w 2008 roku i którą uznały zarówno USA, jak i większość państw UE.
Koniec z perspektywą członkostwa Kosowa w Unii
Pełni praw jako państwo jednak nie mają, czemu przeszkadza nierozwiązany konflikt z Serbią o status północnej części kraju. W ostatnich tygodniach konflikt gwałtownie eskalował, na co Zachód zareagował bardzo zdecydowanie. – Robimy wszystko, aby nie doszło do kolejnej Ukrainy. Dlatego promujemy proces normalizacji – powiedział Miroslav Lajcak, specjalny wysłannik UE ds. dialogu Prisztina-Belgrad w wywiadzie dla Euronews Albania.
Czytaj więcej
Serbowie i Kosowianie znów doprowadzili do kryzysu, który zagroził stabilności całego regionu.
USA i UE już zareagowały, zamrażając kontakty na wysokim szczeblu i częściowo pomoc finansową, ale stawka jest znacznie większa. Zachód grozi wstrzymaniem w ogóle pomocy finansowej, bez której Kosowo nie przetrwa. Może zrzec się roli adwokata interesów Prisztiny na scenie międzynarodowej, co oznaczałoby koniec starań o członkostwo w organizacjach międzynarodowych, a w perspektywie w NATO i UE.
Zachód grozi nawet wycofaniem sił stabilizacyjnych, bez których konflikt może eskalować do niespotykanych do tej pory rozmiarów. Wszystkie te groźby mają uświadomić premierowi Albinowi Kurti, jak wysoka jest stawka i że w tej rozgrywce Zachód nie będzie bezwarunkowo trwał u jego boku.