Sprawa jest dla Ameryki tak ważna, że mimo święta (Dzień Pamięci), po konsultacjach na wysokim szczeblu, rzecznik Departamentu Stanu Matthew Miller błyskawicznie zareagował na podpisanie przez prezydenta Dudę ustawy, która może wyeliminować z życia publicznego lidera opozycji. Amerykańska deklaracja jest utrzymana w zaskakująco stanowczym tonie, i to mimo że Polska była do tej pory kluczowym sojusznikiem USA w obronie Ukrainy przed Rosją.
USA i Unia Europejska zaniepokojone ustawą "lex Tusk"
„Rząd Stanów Zjednoczonych jest zaniepokojony przyjęciem przez polskie władze nowego prawa, które może zostać wykorzystane dla ingerencji w wolne i uczciwe wybory w Polsce. Podzielamy obawy wyrażone przez wielu obserwatorów, że ustawa powołująca komisję ds. zbadania rosyjskich wpływów może zostać wykorzystana do blokowania kandydatów opozycji z pominięciem uczciwego procesu. Apelujemy do polskiego rządu, aby zapewnił, że te przepisy nie uniemożliwią wyborcom głosowania na wybranych przez nich kandydatów oraz nie będą wykorzystywane lub nadużywane w sposób, który podważy legitymację wyborów” – napisano.
Czytaj więcej
Piętnowanie przeciwników politycznych jako agentów Putina doprowadzi do dewaluacji takich oskarżeń. I uniemożliwi odróżnienie urojonych wrogów PiS od ludzi działających rzeczywiście w interesie Kremla.
Stanowisko Ameryki wywołało efekt kuli śnieżnej. Źródła w Komisji Europejskiej przyznają „Rz”, że właśnie to skłoniło Brukselę do równie szybkiej reakcji. Ale też w historii Wspólnoty jeszcze nigdy nie doszło do sytuacji, w której lider opozycji mógłby zostać wykluczony z udziału w wyborach. Komisarz ds. sprawiedliwości Didier Reynders wyraził więc „szczególne zaniepokojenie polską ustawą” i wbrew tezom Dudy podkreślił, że wykluczenie z życia publicznego może nastąpić bez żadnej kontroli sądowej. Jego współpracownicy wskazują, że odwołanie od decyzji komisji do sądu administracyjnego pozwoli tylko na stwierdzenie, czy zarzuty o współpracy z Rosją zostały sformułowane zgodnie z nowymi przepisami, a nie czy są prawdziwe.